Po blisko dwóch zakatarzonych i zakaszlanych tygodniach kontakt z muzyką. Premiera nowej wersji Pana Twardowskiego Ludomira Różyckiego w Operze Krakowskiej w stulecie napisania najpopularniejszego polskiego baletu. Violetta Suska – choreografka i inscenizatorka – zmodyfikowała nieco pierwotną opowieść. Akcja zaczyna się wprawdzie w pracowni Twardowskiego, wprawdzie – zgodnie z oryginałem – uczony zniechęcony niepowodzeniem swoich badań wzywa na pomoc siły nieczyste, ale w kolejnych obrazach podejmowane przez diabła próby skłonienia Twardowskiego do podpisania cyrografu są lekko uwspółcześnione. Zamiast kopalni srebra w Olkuszu oglądamy Złotą Krainę z jej królową, potem odmłodniałego Twardowskiego kusi Kobieta w czerwieni. Uwiedziony przez nią Twardowski niemal jest już w rękach diabła gdy przy dźwiękach tragicznego poloneza towarzyszącego w oryginale wywoływaniu ducha Barbary Radziwiłłówny pojawia się Matka z umierającym dzieckiem. Widząc jej rozpacz Twardowski za cenę życia dziecka podpisuje cyrograf. Ten dobry uczynek go ocali, ale wcześniej będzie gwiazdorem na ściance fotografowanym przez paparazzich, weźmie też udział w ogarniającym wszystkich diabelskim tańcu w Cassinie Amor, czyli Rzymie, w którym miał oddać duszę czartowi. Obudzi się z niego w swojej pierwotnej postaci w swojej pracowni, niepewny czy to był tylko sen, wpatrzony w wielki księżyc za oknem. Podaję treść, bo w trakcie spektaklu usłyszałam, że nie jest w pełni czytelna dla odbiorcy spektaklu. Trudno mi to potwierdzić, bo przed spektaklem przeczytałam drukowany program, więc wiedziałam czego się spodziewać. Lekturę programu polecam wszystkim, bo dzięki Elżbiecie Toszy która go przygotowała, jest co poczytać i z czego się pośmiać. Znajdą w nim coś dla siebie i duzi i mali.
A sam spektakl ogląda się z przyjemnością, w czym wielka zasługa Marii Balcerek, twórczyni barwnych kostiumów i oszczędnej scenografii, oraz Marcina Nogasa którego dziełem są multimedia i gra świateł. Ale przede wszystkim z przyjemnością ogląda się artystów krakowskiego baletu i uczniów Studia Baletowego. Protagoniści: Yauheni Yatskevich – Stary Twardowski, Yaoheni Raukuts – Młody Twardowski, Dzmitry Prokharau – Diabeł, Wioletta Maciejewska – Pani Twardowska, Malika Tokkozhina – Kobieta złota, Agnieszka Chlebowska – Kobieta w czerwieni, Gabriela Kubacka – Matka stworzyli piękne i prawdziwe postaci.
Muzycznie spektakl przygotował Tomasz Tokarczyk. Partytura Różyckiego jest barwna, chwilami gęsta, o ciekawych harmoniach, nawet pospolitym krakowiakowym tematom nadająca szlachetny rys. Może chwilami wolałabym nieco większą przejrzystość, ale także słuchanie (nie tylko oglądanie) dawało przyjemność. Szkoda tylko, że raz jeszcze okazało się jak trudna jest melodia krakowskiego hejnału. Jeśli w kolejnych spektaklach zniknie premierowa ostrożność i poszczególne tańce nabiorą jeszcze większego wigoru, będzie wspaniale.
A propos hejnału, to w swojej recenzji napisałem, że dla realistycznej wiarygodności wykonano go zgodnie ze standardami rozlegającymi się z wieży mariackiej. Drugiego dnia trębacz (operowy) już się poprawił.