Anna Woźniakowska
  • Strona główna
  • O autorce
  • Archiwum
  • Kontakt

Archiwum

Monthly Archive

  • październik 2023
  • wrzesień 2023
  • sierpień 2023
  • lipiec 2023
  • czerwiec 2023
  • maj 2023
  • kwiecień 2023
  • marzec 2023
  • luty 2023
  • styczeń 2023
  • grudzień 2022
  • listopad 2022
  • październik 2022
  • wrzesień 2022
  • sierpień 2022
  • lipiec 2022
  • czerwiec 2022
  • maj 2022
  • kwiecień 2022
  • marzec 2022
  • luty 2022
  • styczeń 2022
  • grudzień 2021
  • listopad 2021
  • październik 2021
  • wrzesień 2021
  • sierpień 2021

ANNA O MUZYCE

muzyczny blog
Anny Woźniakowskiej

Pamięć ludzka jest zawodna, doświadczenie muzyczne – jednostkowe i ulotne. Jak je zatrzymać? Nie da się zwerbalizować wywołanych muzyką wzruszeń, ale kilka zdań zanotowanych po koncercie pozwala przynajmniej zdokumentować ich zaistnienie. Czasem te notatki wywołują oddźwięk, odezwie się ktoś, kto podobnie zareagował na słuchaną muzykę. Rodzi się wtedy poczucie wspólnoty. Czasem rozlegnie się głos przeciwny i wtedy trzeba przeanalizować swoje wrażenia.  
Nie bez znaczenia jest także prosty zapis kronikarski – co, gdzie, kiedy... Może kiedyś przyda się do uzupełnienia kreślonego przez kogoś obrazu naszego życia muzycznego?

NAJNOWSZE RECENZJE

  • KRZYSZTOF MEYER – JUBILAT

    Sobotni koncert abonamentowy Filharmonii miał odświętny charakter. Osiemdziesiąte urodziny obchodził Krzysztof Meyer, urodzony i wykształcony w Krakowie kompozytor, pedagog i publicysta. Nim zabrzmiała muzyka, Jubilat uhonorowany został przez Marszałka województwa małopolskiego Krzyżem Małopolski, a przez Prezydenta Krakowa – Odznaką Honoris Gratia. A potem w wykonaniu filharmonicznej orkiestry pod dyrekcją Antoniego Wita słuchaliśmy muzyki Krzysztofa Meyera. Koncert otworzył jednak utwór Karola Szymanowskiego, bowiem ten wieczór by też kolejną odsłoną festiwalu „Szymanowski / Polska / Świat”. Tym razem zabrzmiał „Nokturn i Tarantella” w opracowaniu na orkiestrę Grzegorza Fitelberga, entuzjasty i wielkiego propagatora muzyki Szymanowskiego. Instrumentując skrzypcowo-fortepianowy utwór Fitelberg wspaniale oddał koloryt orkiestralnych dzieł Szymanowskiego. Choćby sam początek – niskie kontrabasy i rozedrgane, jakby cykady, skrzypce – wspaniale ewokowały gorącą emocję i ekspresję tak charakterystyczną dla muzyki Karola z Atmy. A dalej było pod batutą Antoniego Wita jeszcze piękniej. Nie pamiętałam Koncertu fortepianowego Krzysztofa Meyera. Jeśli go słyszałam, to dawno temu. Wczoraj partię solową utworu w wersji z 1998 roku (powstał dziesięć lat wcześniej) grał Piotr Sałajczyk, świetny interpretator muzyki XX wieku. Obszerny, czteroczęściowy utwór w którym kompozytor zmieszał różne stylistyki, od neoklasycyzmu po jazz a nawet elementy muzyki cyrkowej, jest jednocześnie zwarty, o interesującym przebiegu dramatycznym, wirtuozowski zarówno w partii solistycznej, jak i w orkiestrze. Ze względu na znaczenie orkiestry Koncert fortepianowy wydawał mi się wczoraj raczej symfonią koncertującą niż solistycznym popisem pianisty. A duet Sałajczyk – Wit działający w absolutnym porozumieniu stworzył prawdziwą kreację artystyczną. Po przerwie zabrzmiała VI Symfonia „Polska” Krzysztofa Meyera. Dzieło napisane w reakcji na wprowadzenie stanu wojennego jest przesycone gęstą emocją. To muzyka wielu znaczeń, choć słychać w niej także odpowiednio przetworzone motywy polskich pieśni wywołujących u każdego słuchacza wiadome skojarzenia („Bogurodzica”, „Boże, coś Polskę”, „Rota”). Antoni Wit pięknie zbudował dramaturgię Symfonii „Polskiej”, a orkiestra była mu w tym posłuszna. Nic więc dziwnego, że wieczór zakończył się owacją na stojąco. A przed koncertem, w ramach Muzycznego Klubu Dyskusyjnego, odbyło się spotkanie z Krzysztofem Meyerem. Rozmawiała z nim Agnieszka Malatyńska, dołączali się z pytaniami obecni. I okazało się że Krzysztof Meyer jest wspaniałym gawędziarzem.

  • RADOSNA KLASYKA

    27-letni skrzypek Théotime Langlois de Swarte mimo młodego wieku jest znaczącą postacią historycznego wykonawstwa. We wtorek w sali Filharmonii w ramach programu Muzyczne Mosty poprowadził od pulpitu Capellę Cracoviensis. Słuchaliśmy programu klasycznego: dwóch symfonii Josepha Haydna – c-moll nr 78 i F-dur nr 79 oraz Koncertu skrzypcowego G-dur nr 3 Wolfganga Amadeusa Mozarta, w którym artysta grał partię solową. Wczorajszy koncert dał pole do kilku wniosków. Pierwszy, to zachwyt samą muzyką Haydna. Wczorajsze prezentacje uwydatniły jej lekkość i wdzięk, pozwoliły cieszyć się bogatą inwencją twórczą kompozytora, który co rusz zaskakiwał czy to nieoczekiwanymi harmoniami, czy zmiennością rytmów, czy wreszcie nieoczywistym poprowadzeniem linii melodycznych. Théotime Langlois de Swarte jest artystą wrażliwym, dbającym o szczegóły, ale tę dbałość chwilami zakłóca temperament skłaniający go do niemal zawrotnych temp w których nie raz nie dwa ginie elegancja przynależna tej epoce. Podobnie było w Mozartowskim Koncercie G-dur, szczególnie w finale który nie miał według mnie należycie przygotowanego zakończenia. Ale to były drobiazgi wobec piękna i radości całości wieczoru. Drugi wniosek dotyczy jakości polskiego wykonawstwa historycznego. Niebywale wzrósł jego poziom. Jeszcze kilka lat temu w grupie dętej obserwowalibyśmy muzyków z zagranicy. Teraz taki transfer jest niepotrzebny, nasi artyści – dętyści spisali się wczoraj znakomicie. Trzeci wniosek – słuchacze spragnieni są takiej muzyki i takiego wykonawstwa. Świadczyły o tym i frekwencja i gromki aplauz, który wymusił bisy.

  • SZTUKA PIANISTYCZNA

    W 2015 roku Kate Liu otrzymała w Konkursie Chopinowskim III nagrodę oraz nagrodę za najlepsze wykonanie mazurków. I właśnie mazurkami Chopina i Szymanowskiego rozpoczęła wczoraj swój recital w sali Filharmonii. A potem słuchaliśmy Debussy’ego: „Estampes”, „La soirée dans Grenade” i „Jardins sous la plui”, oraz Liszta „Funérailles”. W drugiej części wieczoru zabrzmiały „Etiudy symfoniczne” Schumanna. Przez osiem lat, jakie minęły od Konkursu, Kate Liu wspaniale dojrzała. Nie ma jeszcze trzydziestki, ale już jest w każdym elemencie swej sztuki pianistycznej doskonała. Nie wiem co wczoraj było bardziej godne podziwu, czy konsekwentna i ciekawa choć czasami zaskakująca narracja, czy głęboki, bogaty dźwięk nigdy nie forsowany, z olbrzymią paletą barw i równie olbrzymim zróżnicowaniem dynamicznym, z ledwie słyszalnym a przecież pięknie brzmiącym piano pianissimo. Te delikatne, jakby wywoływane z niebytu dźwięki w kujawiakowych częściach mazurków sprawiały wrażenie wywoływania duchów przeszłości, malowania na fortepianie dawno zapomnianych obrazów. Ta pierwsza część recitalu, także przez samo ułożenie programu, była niesłychanie malarska, działała na wyobraźnię. Jak bardzo, świadczyła idealna cisza na sali. Słuchacze byli jak zahipnotyzowani. Bardziej realne były „Etiudy symfoniczne” Schumanna ze świetnie zbudowaną dramaturgią dzieła i błyskotliwą, gdzie było trzeba, wirtuozerią. W sumie ten recital był spotkaniem z artyzmem najwyższej próby.

Archiwum recenzji

  • 2023
    • październik
    • wrzesień
    • sierpień
    • lipiec
    • czerwiec
    • maj
    • kwiecień
    • marzec
    • luty
    • styczeń
  • 2022
    • grudzień
    • listopad
    • październik
    • wrzesień
    • sierpień
    • lipiec
    • czerwiec
    • maj
    • kwiecień
    • marzec
    • luty
    • styczeń
  • 2021
    • grudzień
    • listopad
    • październik
    • wrzesień
    • sierpień

Copyright © 2023 | WordPress Theme by MH Themes