PANUFNIK, SCHUMANN, BEETHOVEN

W piątek i w sobotę w Filharmonii kolejny ciekawy koncert pod batutą Łukasza Borowicza. Najpierw „Muzyka jesieni” Andrzeja Panufnika, jeden z najpiękniejszych utworów napisanych w XX wieku, nostalgiczny, przejrzysty, niepozbawiony akcentów dramatycznych. To swoisty tren żałobny dla odchodzącego życia przyrody, a i ludzkiego. Kompozytor napisał go bowiem na wieść o śmiertelnej chorobie bliskiej mu osoby. Łukasz Borowicz trafnie zbudował dramaturgię utworu ewokując – mimo delikatności muzyki – wielkie napięcie emocjonalne. Piękny utwór doczekał się pięknej interpretacji.
Po dziele skonstruowanym idealnie słuchaliśmy utworu z rozwichrzonej formie. Robert Schumann swój Koncert skrzypcowy d-moll pisał już w klinice dla nerwowo chorych do której trafił po nieudanej próbie samobójczej. Ten zachwiany stan umysłowy odbił się właśnie na formie utworu. Słuchając, odnosi się wrażenie że kompozytor gubi wątki, potem do nich powraca itp. itd. Jednocześnie jest w nim też (szczególnie w dwóch pierwszych częściach) prawdziwy Schumann, znany z wcześniejszych utworów. W piątek (a i w sobotę) pięknie interpretował arcytrudną partię solową znakomity Frank Peter Zimmermann. Świetna współpraca dyrygenta i orkiestry z solistą podkreśliła autobiograficzny charakter utworu. Na bis (i w piątek i w sobotę) Frank Peter Zimmermann najpierw porwał publiczność wykonaniem piekielnie trudnej transkrypcji pieśni Schuberta „Król olch” dokonaną przez Heinricha Wilhelma Ernsta by potem poprowadzić ją w świat uduchowionych wolnych części solowych utworów Johanna Sebastiana Bacha.
Po przerwie powróciliśmy w świat muzyki zaplanowanej w mistrzowski sposób. Słuchaliśmy bowiem VII Symfonii A-dur Ludwiga van Beethovena. Za każdym razem gdy słucham tej symfonii, podziwiam właśnie sposób w jaki została zaprojektowana i napisana. Piątkowe wykonanie pd batutą Łukasza Borowicza (w sobotę nie słyszałam), pozwoliło mi w pełni cieszyć się beethovenowskim warsztatem. Piątkowa owacja na stojąco była w pełni zasłużona.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*