SIEDEM BRAM JEROZOLIMY

Wczoraj sala koncertowa ICE nosząca imię Krzysztofa Pendereckiego wypełniła się chcącymi wysłuchać jego VII Symfonię „Siedem bram Jerozolimy”. Koncert w dzień Zaduszny poświęcony był pamięci Mistrza a zarazem otwierał Międzynarodowy Festiwal Muzyki Europy Środkowo-Wschodniej, który w tym roku chyba po raz pierwszy wyszedł poza granice Warszawy. I to właśnie za sprawą Krzysztofa Pendereckiego. Wspomniane „Siedem bram Jerozolimy”, napisane w 1996 roku na 3000-lecie powstania Świętego Miasta zabrzmi bowiem nie tylko w Krakowie, lecz także w Warszawie, Lusławicach i Dębicy, a więc w miejscach związanych z kompozytorem.
Dzieło przygotowali i wykonują: Orkiestra i Chór Filharmonii im. K. Szymanowskiego w Krakowie (przygotowanie chóru Piotr Piwko), Chór Polskiego Radia Lusławice (przygotowanie Maria Piotrowska-Bogalecka), kwintet solistów w składzie: Iwona Hossa, Karolina Sikora – soprany, Anna Lubańska – alt, Rafał Bartmiński – tenor i Artur Janda – bas. Narratorem jest Sławomir Holland. Ten olbrzymi aparat wykonawczy prowadzi Maciej Tworek, który przez osiemnaście lat ściśle współpracował z Mistrzem nad prezentacją jego dzieł.
Olbrzymi aparat wykonawczy został bardzo trafnie rozmieszczony na obszernej estradzie i bocznych lożach. Dało to muzyce przejrzystość, można było w pełni zapoznać się z materiałem muzycznym, co w trakcie dotychczasowych prezentacji we wnętrzu kościoła św. Katarzyny w Krakowie czy w krakowskiej sali filharmonicznej stanowczo za małej do tego celu nie było możliwe. Z drugiej strony ta selektywność brzmienia pozbawiała muzykę specyficznej otoczki nierealności, mistycyzmu jaki rodził np. długi pogłos augustiańskiej świątyni. Na szczęście Maciej Tworek swoją interpretacją dzieła zniwelował ten brak. Dyrygent poprowadził „Siedem bram Jerozolimy” z pasją i modlitewnym skupieniem zarazem. Skondensowana emocja i ekspresja trzymały słuchaczy w niezmiennym napięciu przez blisko siedemdziesiąt minut. Na estradzie nic nie działo się bez woli dyrygenta świetnie czuwającego nad każdym, najmniejszym nawet elementem partytury. Pięknie brzmiały chóry, szczególnie we fragmentach a cappella, bardzo dobrze spisali się soliści, choć wolałabym głos basowy o większym nasyceniu i wolumenie. Sławomir Holland jako narrator był po prostu wstrząsający. W całości była to wspaniała kreacja artystyczna dzieła które wciąż jest żywe i poruszające, nieśmiertelne jak każde arcydzieło.
Myślę, że po ostatnim, siedem razy powtórzonym akordzie wszyscy obecni zrozumieli jak bardzo potrzebna jest w Krakowie prawdziwa sala koncertowa. Potężny dźwięk zamilkł jakby go ktoś uciął nożem. Żadnego wybrzmienia, żadnego pogłosu. Wszak ICE to centrum kongresowe a nie koncertowe i posiłkowanie się nagłośnieniem niczego w tym względzie nie zmieni.
A po koncercie w ramach Dyskusyjnego Klubu Muzycznego spotkanie z Iwoną Hossą i Maciejem Tworkiem prowadzone przez Agnieszkę Malatyńską-Stankiewicz, okraszone lampką izraelskiego wina. Artyści za sprawą pytań prowadzącej okazali się wybornymi gawędziarzami. Czas przeznaczony na to spotkanie skończył się zbyt wcześnie. Chciałoby się słuchać jeszcze!

1 Komentarz

  1. Wspaniały koncert. To, że odbył się w ICE i to w Dniu Zadusznym, nadało mu szczególnego wymiaru. Dziękuję za spotkanie w ramach Dyskusyjnego Klubu Muzycznego. Słuchanie rozmowy Pani Agnieszki Malatyńskiej – Stankiewicz z Artystami, Pani Elżbiety Pendereckiej oraz Pani to była wielka przyjemność!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*