Jedną z przyjemności jaką niesie zawód recenzenta jest obserwacja rozwoju młodych artystów. Od kilku lat wiele satysfakcji dostarcza mi słuchanie Dmytra Holovenki, ukraińskiego gitarzysty osiadłego w Krakowie. Radość sprawia mi nie tylko jego mistrzostwo warsztatowe, lecz przede wszystkim olbrzymia wrażliwość muzyczna i charyzma, jaką posiada. Doświadczyli tego obecni wczoraj we franciszkańskiej Auli bł. Jakuba na kolejnym koncercie tegorocznej „Muzyki w starym Krakowie”.
Artysta tym razem przedstawił repertuar różny od dotąd wykonywanego. Program recitalu zbudował z utworów Rolanda Dyensa, angielsko-francuskiego gitarzysty i kompozytora uchodzącego za jednego z najważniejszych twórców muzyki gitarowej drugiej połowy XX wieku, łączącego elementy jazzu, folku i późnoromantycznych brzmień ze współczesnym językiem muzycznym. Oryginalne utwory Dyensa połączył z transkrypcjami gitarowymi dzieł innych twórców dokonanych przez francuskiego gitarzystę, a zajmujących ważne miejsce w jego dorobku. Usłyszeliśmy m.in. utwory Django Reinhardta, Dizzy’ego Gillespiego i Oscara Hammersteina grane przez Dmytra Holovenkę z doskonałym wyczuciem swingu. Recital zwieńczyły transkrypcje trzech ukraińskich pieśni dokonane przez Holovenkę.
Nie wiem, co w interpretacjach Dmytra Holovenki było ważniejsze: precyzja i błyskotliwość techniczna czy doskonałe prowadzenie narracji, wyśmienite operowanie czasem muzycznym, zróżnicowaniem barw i dynamiki… Wiem, że był to piękny, mistrzowski wieczór pozwalający w ten ciężki czas na chwilę prawdziwego wytchnienia.
Dodaj komentarz