W kościele św. Marcina koncert Cracow Singers pod dyrekcją Zoltána Pada, dyrektora Chóru Radia Węgierskiego. Jutro ten program zaprezentowany zostanie nad Dunajem, w Budapest Music Center, w ramach Liszt Fest International Cultural Festival. Przeszło godzina pięknej muzyki chóralnej wykonanej z pasją, wielką kulturą i takąż wrażliwością, muzyki głównie dwudziestowiecznej, bliskiej naszym czasom, a przecież jakże zróżnicowanej, układającej się w trzy wątki. Pierwszy to ludowe inspiracje: na początek słuchaliśmy z temperamentem i iście ludową ostrością wykonanych „Pieśni kurpiowskich” Szymanowskiego. Zastrzeżenia mam jedynie do tempa drugiej pieśni – „A chtóz tam puka”. Zbyt szybkie pozbawiło ją nastroju pewnej tajemnicy jaką niesie rozmowa dziewczyny z duchem matki. Szymanowski został zestawiony ze swym rówieśnikiem Zoltánem Kodaly’em, którego urocza pieśń o norweskich dziewczynach ujmowała prostotą i wdziękiem niepozbawionym dowcipu.
Drugi wątek to zabawa muzyką a raczej jej elementami: brzmieniem, rytmem, harmonią. Świetnie można to było obserwować w „Trzech etiudach” zmarłego przed dwudziestu laty słowackiego kompozytora Ivana Hrušovsky’ego. Trzeci – to utwory o tematyce religijnej, od Liszta poprzez Ebena, Góreckiego, Pendereckiego po współczesnych kompozytorów węgierskich. Mimo różnic w języku muzycznym wiele było w tych prezentacjach wspólnego: przede wszystkim zakorzenienie twórców w tradycji i emocjonalność ich muzyki, co w połączeniu z perfekcją i olbrzymią ekspresją wykonania dało słuchaczom wiele wspaniałych przeżyć. Mnie najbardziej ujął nawiązaniami do chorału, wysmakowanymi harmoniami, pewną ascetycznością i dramatyzmem zarazem psalm „O vos omnes” urodzonego w 1983 roku Horvátha Mártona Levente. Hymn „Salve Regina” Liszta dał natomiast pole do zastanawiania się nad przenikaniem muzycznych wątków w kulturze Polski i Węgier, bo wyraźnie w nim słychać muzyczne echa naszego hymnu „Gaude Mater Polonia”. I przypomniałam sobie, jak w 1980 roku, w trakcie IV Festiwalu „Muzyka w Starym Krakowie” węgierski zespół muzyki dawnej śpiewał hymn „Gaude Mater Hungaria” sławiący św. Stefana. Zbieżność z naszym hymnem niemal dosłowna. Kto z kogo ściągnął?
Dodaj komentarz