W ponury listopadowy wieczór w Filharmonii muzyka francuska pełna barw i radości. Chyba po raz pierwszy bawiący w Krakowie (pamięć bywa zawodna) włoski dyrygent Marco Angius rozpoczął ten muzyczny wieczór I Suitą z „Arlezjanki” Bizeta i był to pokaz wrażliwości muzycznej i dyrygenta i orkiestry. Kolorowa, niemal zwiewna muzyka nie pozbawiona jednak akcentów dramatycznych, urzekała delikatnością i finezją. Takiż był też akompaniament V Koncertu fortepianowego F-dur op. 103 Saint-Saënsa. Partię solową grał Jonathan Fournel, także goszczący po raz pierwszy w Filharmonii Krakowskiej zwycięzca Międzynarodowego Konkursu Królowej Elżbiety w 2021 roku. Artysta porywał wirtuozerią, jakością dźwięku, doskonałą współpracą z orkiestrą, a przede wszystkim muzykalnością. Pięknie zróżnicował tematy I części Koncertu F-dur. Interesująco pokreślił rapsodyczny charakter jego II części tworząc ciekawą, wciągającą słuchacza narrację muzyczną. Doskonałą sztuką pianistyczną zabłysnął w finałowym Molto allegro. A na bis dorzucił rozmarzone, delikatne, jakby zamglone, wywoływane z odległej pamięci Intermezzo Brahmsa. To pianista który ze wszech miar zasługuje na uznanie.
Po przerwie Marco Angius doprowadził słuchaczy do wrzenia porywającą interpretacją „Karnawału rzymskiego” Berlioza. A potem jeszcze podniósł temperaturę, bo na finał zabrzmiało „Bolero” Ravela. Owacja na stojąco była w pełni zasłużona!
A ja pointę recenzji koncertu opiszę tak: wykonanie o wiele lepsze niż to, co zapisał autor w partyturze.