W piątek na cotygodniowym koncercie Filharmonii gościła Opera Krakowska. W koncercie udział wzięli soliści: Paula Maciołek, Karin Wiktor-Kałucka, Monika Korybalska, Tomasz Kuk, Adam Szerszeń, Sebastian Marszałowicz , oraz chór (przygotowanie: Joanna Wójtowicz) i orkiestra pod dyrekcją Zbigniewa Gracy. Słuchaliśmy arii, duetów oraz słynnych fragmentów chóralnych z oper Belliniego, Bizeta, Delibesa, Donizettiego, Mozarta, Pucciniego, Rossiniego i Verdiego. Sama orkiestra zaprezentowała się w uwerturze do „Wesela Figara” Mozarta i uwerturze do „Sroki złodziejki” Rossiniego.
Dawno nie słyszałam artystów Opery Krakowskiej. Z ciekawością wysłuchałam więc koncertu przygotowanego starannie i poprowadzonego przez doświadczonego dyrygenta z dużą wrażliwością muzyczną. Nie będę drobiazgowo omawiać każdego punktu programu tak obszernego, że wyszliśmy z gmachu Filharmonii o 22.30, czyli blisko godzinę później niż zazwyczaj. Ale nikt z publiczności nie spieszył do domu. Opera – mimo wielokrotnie głoszonej jej śmierci – wciąż ma licznych wielbicieli, do których i ja należę.
Wspomnę więc tylko o tym, co wczoraj poruszyło mnie najbardziej. A była to przede wszystkim aria Riccarda z „Purytanów” Belliniego w interpretacji Adama Szerszenia. Wcześniej był bohaterskim Torreadorem i złowieszczym Scarpią. A po potędze głosu pokazał, że nieobca mu liryczna sztuka belcanta. Z radością słuchałam będącego w świetnej formie Tomasza Kuka w ariach Don Josego i Kalafa. Pięknie wykonały duet z „Lakme” Delibesa Paula Maciołek i Monika Korybalska. Obie artystki wyszły z klasy prof. Katarzyny Oleś-Blachy, więc podobna emisja sprawiła, że brzmiały jak jeden instrument. Sebastian Marszałowicz zarówno głosowo jak i aktorsko dobrze interpretował arię o plotce z „Cyrulika sewilskiego”.
Miękko, okrągło, delikatnie gdy było trzeba, a potężnie choćby w „Te Deum” z „Toski” Pucciniego czy w finale I aktu „Aidy” Verdiego brzmiał chór. Ten efektowny finał w którym wystąpili wszyscy wykonawcy był świetnym zakończeniem koncertu. Orkiestra dobrze partnerowała śpiewakom i podobnie zaprezentowała się w Mozarcie. W Rossinim chwilami brakowało żelaznego pulsu rytmicznego.
Karin Witkor-Kałucka była wczoraj wyraźnie niedysponowana, co wyraźnie odbiło się na muzycznym kształcie arii Micaeli z „Carmen”.
Dodaj komentarz