Ostatki w Sali Siemiradzkiego (dla mnie wciąż Sali Hołdu Pruskiego) w Sukiennicach w rytmie tanga dzięki Sinfonietcie Cracovii. Program wczorajszego koncertu miał wyraźne dwie części. W pierwszej królowało „tango vieho”, oryginalne utwory z Buenos Aires i Montevideo, często sprzed ponad stu lat, z czasów gdy kształtowała się ta forma muzyki i tańca zaliczana dziś do niematerialnego światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Utworów dawnych twórców tanga słuchaliśmy w opracowaniu Macieja Lulka, który też objaśniał treść poszczególnych tang. A niegdyś śpiewano w rytmie tanga o wszystkim: i o zdobyczach technicznych, i o mandatach wlepianych przez policję, i o bezdomności, no i – przede wszystkim – o miłości we wszystkich jej odmianach, od słodyczy do dramatów. Tak zróżnicowana była także muzyka, co dobrze oddała Sinfonietta Cracovia wspomagana tym razem przez Klaudiusza Barana – na co dzień rektora Uniwersytetu Muzycznego im. F. Chopina w Warszawie, miłośnika tanga, pierwszego w Polsce bandeonistę, Grzegorza Frankowskiego – kontrabasistę, wielkiego propagatora argentyńskiej muzyki, i Jacka Bylicę – pianistę.
W drugiej części wieczoru zabrzmiało „tango nuevo” za sprawą kompozycji Astora Piazzolli. Takie zestawienie programu świetnie unaoczniło korzenie muzyki argentyńskiego mistrza i jej bogactwo wynikające z połączenia tradycji i dokonań tzw. muzyki klasycznej. W tej drugiej części koncertu przed muzykami stanął jako dyrygent Maciej Tomasiewicz, absolwent katowickiej uczelni muzycznej współpracujący dziś m.in. z Filharmonią Narodową. Ale charakter prezentowanej muzyce nadawał przede wszystkim bandoneon Klaudiusza Barana. W dużej mierze dzięki niemu nie zabrakło bisów.
A na marginesie… Sinfonietta Cracovia w swych interpretacjach podkreślała przede wszystkim ostrość rytmu, energię i namiętność tanga. A przecież tango to także intymna liryka.
Dodaj komentarz