Johann Sebastian Bach, Piotr Pławner i Marek Toporowski, czyli wczorajszy wieczór w Filharmonii Krakowskiej. Artyści zaprezentowali sześć Sonat na skrzypce i klawesyn BWV 1014-1019, a grali je po prostu pięknie. Grali tak, że mogłam skupić się na podziwianiu bogactwa bachowskiej inwencji twórczej. No bo słuchaliśmy sześciu utworów na pozór zbudowanych tak samo. Każdy miał cztery części zestawione kontrastowo: wolna – szybka – wolna – szybka. A przecież nie było dwóch podobnych fragmentów. Bogactwo melodyczne, szczególnie w wolnych częściach, wspaniałe wykorzystanie faktury skrzypcowej i klawesynowej, kunsztowne fugi, wszystko to dowodziło geniuszu Bacha. To był piękny wieczór, dający w ten pełen niepokoju, smutny czas poczucie, że coś przecież jest stałe, że te utwory przetrwały nie takie burze i zawieruchy, bo piękno jest niezbędne do życia.
PS.W drukowanym programie przypisano Bachowi daty urodzin i śmierci Mozarta. Też geniusz, ale epoka inna.
Dodaj komentarz