Jakże wspaniałym kompozytorem był Mikołaj Zieleński! Powtarzam to zdanie za każdym razem gdy słucham muzyki największego polskiego twórcy epoki przedchopinowskiej. A w ostatnich latach mam do tego wiele okazji, choćby w czasie festiwalu „Muzyka w Starym Krakowie”. Przed laty Stanisław Gałoński nagrał komplet offertoriów i komunii Mikołaja Zieleńskiego. Od tego czasu w czasie festiwalu prezentowany jest koncert wypełniony muzyką naszego mistrza przełomu renesansu i baroku. Od kilku lat te koncerty przygotowuje i prowadzi Stanisław Krawczyński. Co roku słuchamy innych utworów, bo wydane w 1611 roku w Wenecji „Offertoria totius anni” i „Communiones totius anni” to 120 utworów utrzymanych zarówno w „starym” jak i w „nowym” stylu. Tym razem Stanisław Krawczyński z zespołem chóralnym Collegium Zieleński zaprezentował szesnaście motetów wykorzystujących różne techniki kompozytorskie. Śpiewakom na pozytywach towarzyszyli Wiesław Delimat i Jakub Woszczalski odpowiednimi przygrywkami wprowadzając słuchaczy w muzyczny klimat poszczególnych utworów. Pięknymi przerywnikami chóralnego śpiewu były utwory współczesnych Zieleńskiemu kompozytorów grane na klawikordzie przez Justynę Grabowską. Całość tworzyła niepowtarzalny klimat uduchowienia i spokoju w czym pomocna była akustyka Bazyliki Franciszkanów. W upalny sobotni wieczór zanurzenie się w muzykę Zieleńskiego która pod batutą Stanisława Krawczyńskiego urzekała swym bogactwem i pięknem działało jak ożywcza kąpiel.
Dzień później inny klimat – dramatyzmu i smutku – ewokowali Wirtuozi Lwowa w jezuickiej Bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa. Pod dyrekcją Serhija Burko, z udziałem Sofii Sołowij prezentowali utwory MyrosŁawa Skoryka, zmarłego przed czterema laty jednego z najciekawszych kompozytorów ukraińskich (był ciotecznym wnukiem słynnej śpiewaczki Salomei Kruszelnickiej).
Muzyka Skoryka to połączenie ludowej tradycji z nowymi technikami kompozytorskimi. Ale przede wszystkim to muzyka melodycznie piękna nawet we fragmentach dysonansowych, przesycona emocją, trzymająca słuchacza w napięciu. Lwowscy artyści grający zawsze z dużą ekspresją świetnie ją wczoraj interpretowali. A słuchaliśmy opracowania „Trzech fantazji” z lwowskiej szesnastowiecznej tabulatury, Psalmu, Partity nr 6, trzech pieśni o wyraźnie ludowej proweniencji, Allegretta i Tańca oraz Dyptychu. Ważnym elementem tego wieczoru były utwory wokalno-instrumentalne. Sofia Sołowij regularnie co kilka lat pojawia się na krakowskim festiwalu. Wydaje mi się że jest obecnie w szczytowej formie. To artystka o wspaniałym głosie którym włada bezbłędnie oraz wielkiej wrażliwości. Psalm „Hospody pomyłuj” w jej interpretacji był po prostu wstrząsający, podobnie jak „Melodia” zaśpiewana na bis. Kontrastowały nastrojem z tymi utworami Trzy pieśni również wykonane po mistrzowsku.
Niech żałują ci, którzy nie przyszli wczoraj na koncert, bo z takim ekspresyjnym a przecież w niczym nie przesadzonym wykonawstwem nieprędko się spotkają. Na naszych ulicach często słyszymy język ukraiński, w naszym mieście nie brak ukraińskiej inteligencji. Dlaczego więc w obszernej bazylice było wczoraj tak niewielu słuchaczy?
Wczoraj w Warszawie Fabio Biondi prezentował swoje ujęcie „Strasznego dworu”. Bardzo żałuję, bo p. Myrosława Skoryka znałem osobiście. Dzięki Twojej recenzji miałem namiastkę uczestnictwa w tym koncercie.
Dziękuję