Piątkowy koncert w studiu Radia Kraków święcił kilka okrągłych dat. Odbywał się w ramach Festiwalu Muzyki Polskiej organizowanym przez Stowarzyszenie Muzyki Polskiej po raz dwudziesty. W radiowym studiu wystąpiła Sinfonietta Cracovia obchodząca w tym roku swe trzydziestolecie. W programie wieczoru znalazły się m.in.: „Musica per archi” Krystyny Moszumańskiej-Nazar, krakowskiej kompozytorki urodzonej przed stoma laty we Lwowie oraz „Paroles tissées” Witolda Lutosławskiego, od którego śmierci minęło w tym roku trzydzieści lat. Tak więc słusznie dyrektor artystyczny Festiwalu Paweł Orski nazwał ten wieczór „jubileuszowym”. Ale nie daty były tego wieczoru najważniejsze, lecz muzyka streszczająca przeszło osiemdziesiąt lat historii muzyki od 1943 roku po czas bieżący. I było to ciekawe streszczenie, choć prezentowane nie chronologicznie.
Katarzyna Tomala-Jedynak prowadząca Sinfoniettę Cracovię wieczór rozpoczęła wspomnianym utworem Krystyny Moszumańskiej-Nazar powstałym w 1962 roku. „Musica per archi” – trzyczęściowy utwór nasycony energią, wykorzystujący elementy sonoryzmu – przyniósł kompozytorce I nagrodę i Złoty Medal na konkursie przeznaczonym właśnie dla kompozytorek w Buenos Aires. Słuchany po przeszło sześćdziesięciu latach nic nie utracił ze świeżości. Warto by nie tylko okazjonalnie gościł na naszych estradach.
Rzadko pojawiają się też na koncertach młodsze o trzy lata od „Muzyki na smyczki” „Słowa tkane”, bo tak przetłumaczyć można „Paroles tissées” napisane przez Lutosławskiego do wierszy Jeana-Françoisa Chabruna. A przecież to jeden z piękniejszych przykładów dwudziestowiecznej liryki wokalnej. Kompozytor mówił, że chciał napisać „utwór, który miałby walor koncertowy dla śpiewaka o wspaniałych umiejętnościach”. Takim był Peter Pears, któremu „Słowa tkane” zostały zadedykowane. W piątek tenorową partię śpiewał Wojciech Parchem. To artysta o dużych możliwościach wokalnych i takiejż wrażliwości, ale tym razem jego interpretacja pozostawiła pewien niedosyt. Być może sprawiła to niewielka kubatura radiowego studia. Śpiewak stał niemal twarzą w twarz ze słuchaczami. I choć pod batutą Katarzyny Tomali-Jedynak instrumenty mieniły się barwami, to w głosie solowym brakło mi nieco finezji i delikatności niesionej przez muzykę Lutosławskiego. Podobny niedosyt odczuwałam słuchając ciekawej i mrocznej „Serenady na tenor, róg i smyczki” napisanej przez Benjamina Brittena w 1943 roku dla wspomnianego Petera Pearsa. Tu podziwiać można było bogactwo brzmień waltorni brytyjskiego artysty Bena Goldscheidera.
Delikatności, zadumy nie pozbawionej akcentów dramatycznych, po prostu piękna, nie zabrakło w utworze Marcela Chyrzyńskiego granym w piątek po raz pierwszy przez Sinfoniettę Cracovię. To kolejna, szósta już kompozycja z cyklu „Ukiyo-e” inspirowanego japońskimi drzeworytami. Po dwunastu latach od pierwszego utworu z tego cyklu kompozytor powrócił do zespołu smyczkowego (kolejne napisane zostały na różne składy). Wykorzystuje go nieco inaczej, ale zauważalna jest łączność pomiędzy obiema kompozycjami. Marcel Chyrzyński dysponuje świetnym warsztatem i wrażliwością która pozwala mu wpisać w europejskie pojmowanie muzyki jego zafascynowanie sztuką japońską. „Obrazy przemijającego świata” (bo tak można przetłumaczyć tytuł cyklu) mają jedyną w swoim rodzaju przejrzystość japońskiego drzeworytu i poruszają szczerością wypowiedzi.
Dodaj komentarz