Dobiega końca 20. Międzynarodowy Konkurs Sztuki Wokalnej im. A. Sari organizowany przez Małopolskie Centrum Kultury „Sokół” w Nowym Sączu. Dziś jeszcze tylko wręczenie nagród i koncert laureatów. To impreza bardzo mi bliska. Jestem z tym konkursem związana od chwili jego narodzin, a przypomnę – powołali go do życia prof. Helena Łazarska, wybitna śpiewaczka i wspaniały pedagog, oraz Antoni Malczak, podówczas dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Kultury w Nowym Sączu. Po latach prof. Łazarska przekazała swe dzieło innej wspaniałej postaci polskiej wokalistyki, Małgorzacie Walewskiej, która z pieczołowitością dba o to by konkurs się rozwijał. W tym czasie też miejsce Antoniego Malczaka zajął Andrzej Zarych dobrze kontynuując dzieło swego poprzednika. Wielka w tym zasługa Liliany Olech kierującej biurem organizacyjnym konkursu, od początku z nim związanej.
Nie mogłam, niestety, ze względów rodzinnych przysłuchiwać się konkursowym przesłuchaniom, ale tym razem impreza zawędrowała na ostatni etap do Krakowa. W trzecim etapie śpiewakom towarzyszy bowiem orkiestra, a ponieważ w tym roku jest to orkiestra Opery Krakowskiej będącej w związku z tym współorganizatorem konkursu, wczoraj w gmachu Opery wystąpiło dziewięcioro młodych śpiewaków z Chin, Korei Pł., Niemiec, Polski i Ukrainy.
W Nowym Sączu pamiętają o moim przywiązaniu do imprezy (był czas, że byłam nie tylko obserwatorem, ale i czynnie angażowałam się w jej należyty przebieg), więc mogłam wczoraj słuchać uczestników konkursu i z radością stwierdzić, że poziom całości musiał być wysoki, jeśli tak interesującą dziewiątkę udało się wyłonić. Młodzi artyści obdarzeni pięknymi głosami, władający nimi z wielką świadomością i takąż kulturą muzyczną, posiadający już z pewnością spore doświadczenie (wiek od 24 do 30 lat) dali wczoraj słuchaczom niemało wzruszeń. Wczorajsze przesłuchania rozpoczęła Hyejin Lee – sopran z Korei Płd. o okrągłym brzmieniu, dobrze różnicująca charaktery Rozyny z „Cyrulika sewilskiego” i Gildy z „Rigoletta”. Nieco mniej wyrazista jako Gilda, ale pięknie śpiewająca Hannę ze „Strasznego dworu” była druga Koreanka, Celin Mun wręcz idealnie prowadząca dźwięczny głos. Iryna Haich – mezzosopran z Ukrainy ujmowała piękną barwą głosu, choć w arii Charlotty z „Werthera” brakowało mi nieco legata. Adrian Janus, polski baryton o dużym, ładnym w barwie głosie, podobał mi się jako Hrabia w „Weselu Figara”. Bardzo interesujący był najmłodszy z uczestników finału, dwudziestoczteroletni niemiecki bas Lucas Enoch Lemcke który zaprezentował się jako Sarastro z „Czarodziejskiego fletu” i Fiesco z „Simone Boccanegra”. Wróżę mu interesującą przyszłość. Ciekawa jestem też dalszej drogi Weroniki Rabek, polskiego mezzosopranu, która była wczoraj dowcipną Rozyną z „Cyrulika sewilskiego”, ale której w arii Sesta z „Łaskawości Tytusa” zabrakło – na mój gust – nieco wyrazu. Chiński tenor Liang Wei obdarzony dużym, ładnym głosem zaprezentował się w ariach Cavaradossiego (I akt) i Don Josego. Na koniec dwoje artystów, którzy wczoraj wzruszyli mnie najbardziej. To Polka Justyna Khil władająca ze swobodą pięknym, słodkim sopranem, tworząca nim wyraziste postaci Hrabiny z „Wesela Figara” i Micaeli z „Carmen” (choć wolałabym tę arię spokojniejszą, bardziej modlitewną), mająca charyzmę przykuwającą uwagę słuchacza. Podobną charyzmą obdarzony jest Czao Liu – baryton z Chin który urzekł mnie wspaniałą, uduchowioną interpretacją arii Wolframa z III aktu „Tannhäusera” i dowcipem arii Belcore z „Napoju miłosnego”. Dla takiej dwójki warto organizować konkurs. Oczywiście nie wiem jak oceniło ich jury. Kiedy piszę ten tekst, nie znam jeszcze wyników konkursu. Ostateczna ocena to suma punktów zdobytych w trzech etapach konkursu. Nie wiem jak moi faworyci śpiewali w poprzednich etapach, choć przypuszczam że tak samo fascynująco.
Młodzi artyści nie zaprezentowaliby się wczoraj tak pięknie, gdyby nie uważne towarzyszenie im przez operową orkiestrę prowadzoną przez Piotra Sułkowskiego.
Dodaj komentarz