JUBILEUSZ

Wieczór późnoromantyczny. Dwie kompozycje powstałe w tym samym niemal czasie choć w różnych ośrodkach muzycznych, noszące wiele cech wspólnych. Koncert a-moll op. 102 Brahmsa na skrzypce i wiolonczelę i Symfonia d-moll Césara Francka. Piękny wieczór, bo tę muzykę gęstą od emocji poprowadził dyrygent wspaniale ją rozumiejący, Marek Pijarowski.
Czas szybko mija, trudno uwierzyć że Maestro obchodzi pięćdziesięciolecie obecności na polskich i światowych estradach. Choć temperatura emocjonalna wczorajszego wieczoru wcale nie świadczy o upływie czasu. W jego pojmowaniu utworów Brahmsa i Francka wciąż jest wiele świeżości, niemal młodzieńczego entuzjazmu do tych wspaniałych dzieł. A przy tym jest mądrość, namysł, umiejętność budowania skomplikowanej dramaturgii późnoromantycznej muzyki kręgu niemieckiego. Cokolwiek by bowiem mówić o przynależności Francka do kultury francuskiej, wczorajsza prezentacja Symfonii d-moll właśnie w kontekście Brahmsa udowodniła jego atencję do muzycznego dorobku wschodnich sąsiadów.
Orkiestra Filharmonii Krakowskiej dobrze odczytywała intencje dyrygenta, choć nie brakło drobnych uchybień w precyzji instrumentów dętych blaszanych. Ładnie zabrzmiało solo rożka angielskiego w wykonaniu Anny Michałek-Nowak.
Bohaterami Koncertu a-moll Brahmsa byli: Joanna Konarzewska – koncertmistrzyni filharmonicznej orkiestry i jeden z najwybitniejszych polskich wiolonczelistów Rafał Kwiatkowski. Umiejętnie łączyli pięknie prowadzoną kameralną rozmowę instrumentów solowych z wirtuozowskim popisem i współpracą z orkiestrą.
Wczorajszy wieczór był pełen uczucia także dlatego, że naszą Filharmonię i Jubilata łączą od lat specjalne więzi. Przed laty był przez pewien czas jej pierwszym dyrygentem, a przez te pięćdziesiąt lat regularnie występował w sali przy rogu Straszewskiego i Zwierzynieckiej. Wczoraj Marek Pijarowski ujawnił jeszcze jedną nić łączącą go z Filharmonią. Oto jego ojciec był altowiolistą w filharmonii Generalnego Gubernatorstwa, a po wojnie pracował w Rozgłośni Polskiego Radia w Krakowie i dopiero w 1950 roku osiadł we Wrocławiu, który stał się domem Jubilata.
Tak to w Krakowie wszystko się splata.
Ad multos annos Maestro i wielu wspaniałych koncertów!!!

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*