Wczorajsza kapryśna pogoda popsuła szyki organizatorom koncertów „Muzyki w Starym Krakowie”. Występ Krakowskiego Kwintetu Dętego przeniesiony został z Dziedzińca Collegium Nowodworskiego do ewangelicko-augsburskiego kościoła św. Marcina przy ul. Grodzkiej. Szkoda że tak się stało, bo Dziedziniec stanowiłby wspaniałą oprawę koncertu krakowskich muzyków. Mogliśmy się przekonać w minionych latach że akustyka Dziedzińca służy należytemu odbiorowi brzmienia instrumentów dętych. Kościół św. Marcina, którego gospodarze zawsze chętnie goszczą muzykę, ma niestety akustykę nie sprzyjającą temu brzmieniu. Duży pogłos sprawia, że poszczególne głosy instrumentalne w tym wnętrzu mieszają się z ich odbiciami powodując zacieranie się linii melodycznych. Zauważyłam to już wcześniej na koncercie duetu fletowego małżeństwa Długoszów. Wczoraj przemieszczając się po kościele stwierdziłam, że właściwy odbiór wykonywanej muzyki mieli tylko słuchacze zasiadający w pierwszych rzędach ławek, a szkoda bo był to koncert ze wszech miar wart uwagi.
Krakowki Kwintet Dęty w składzie: Katarzyna Kurowska-Mleczko – flet, Marek Mleczko – obój, Roman Widaszek – klarnet, Paweł Solecki – fagot i Tadeusz Tomaszewski – waltornia, od lat utrzymuje wysoką formę artystyczną. Tak też było i wczoraj. Piękne, spoiste brzmienie, świetne kameralne muzykowanie, wielka wrażliwość muzyczna artystów powodowały, że ich interpretacje były ciekawe i po prostu piękne. Niebagatelne znaczenie miał też wczoraj dobór repertuaru. Po klasycznym, przejrzystym Kwintecie dętym F-dur op. 68 nr 2 Franza Danziego z uroczym Menuetem zabrzmiała współczesna kompozycja Macieja Zielinskiego „Impressioni concertante” świetnie ukazująca możliwości barwowe i techniczne instrumentów dętych drewnianych. Na zakończenie zabrzmiał „Wind Quintet” nr 1 Jean-René Françaix. Powstały w 1948 roku, neoklasyczny, nie stroniący od dowcipu muzycznego utwór wykonany został z polotem i wdziękiem, ale nie do wszystkich słuchaczy to dotarło, bo wspomniany pogłos zatarł przejrzystość faktury muzyki francuskiego mistrza.
Na bis usłyszeliśmy zgrabną kompozycję waltornisty Tadeusza Tomaszewskiego o wyraźnie folklorystycznych korzeniach. Ładna miniatura, czekamy na następne!
Dodaj komentarz