MUZYKA KOSMOSU

Na zakończenie Roku Kopernikowskiego w sali Filharmonii zabrzmiała muzyka „kosmiczna”. W pierwszej części wieczoru Michał Klauza z krakowskimi filharmonikami poprowadził dwa utwory Adama Wesołowskiego: „Taniec sfer niebieskich” na orkiestrę symfoniczną i „Śpiewy aniołów” na dwa fortepiany i orkiestrę symfoniczną. Przy fortepianach zasiadł duet Agnieszka Zahaczewska-Książek i Krzysztof Książek. Te nazwiska zapowiadały ciekawą interpretację i tak też było. Na bis w wykonaniu duetu otrzymaliśmy kapitalną prezentację finału „Święta wiosny” Strawińskiego.
Adam Wesołowski, kompozytor, pianista teoretyk muzyki i menedżer kultury, obecnie dyrektor Filharmonii Śląskiej, ma pokaźny dorobek twórczy. Prezentowane wczoraj utwory dowiodły bardzo dobrego warsztatu, dużej inwencji twórczej, uwrażliwienia na barwy orkiestry. Oba prezentowane wczoraj utwory miały podbudowę matematyczno-kosmiczną. Czas trwania pierwszego utworu – 15’43 – był określony datą śmierci Mikołaja Kopernika. Każda z trzech części drugiego utworu trwała 8’ 20. To czas w jakim światło dociera ze słońca na ziemię. Z omówienia utworów zamieszczonego w drukowanym programie koncertu można było dowiedzieć się o innych jeszcze skojarzeniach liczbowych, ale nie wpływały one chyba na odbiór całości dzieł. A te – przyznać muszę – choć interesujące, nieco mnie znużyły. Polistylistyka muzyki Wesołowskiego ma szeroki wachlarz, od modalności i brzmień sonorystycznych po muzykę niemal filmową. Dominującą jest jednak repetytywność. A to nie jest ulubiona przeze mnie cecha muzyki.
Po przerwie zabrzmiała II Symfonia „Kopernikowska” Henryka Mikołaja Góreckiego o wspaniale skontrastowanych dwóch częściach, łączących brutalny chwilami sonoryzm z sięgającymi niemal modlitewnego, intymnego skupienia fragmentami lirycznymi. Partie solowe drugiej części dzieła śpiewali (pięknie!) Małgorzata Trojanowska i Artur Janda. Także pięknie brzmiący chór przygotował Piotr Piwko.
Może wzbudzę sprzeciw czytających, ale według mnie II Symfonia Góreckiego jest znacznie ciekawsza i znacznie głębsza w wyrazie niż słynna „Symfonia pieśni żałosnych”. Michał Klauza wczoraj podkreślił wszystkie zalety tej muzyki. Ale… Pamiętam sprzed lat krakowskie prawykonanie II Symfonii pod batutą Jerzego Katlewicza, pamiętam tamto żarliwe skupienie dyrygenta powodujące, że chwile ciszy dzielące muzyczne zdania pierwszej części utworu nabrzmiewały napięciem. Wczoraj tego napięcia chwilami mi brakło.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*