ZNANE I NIEZNANE

Dyrygenci coraz częściej i coraz śmielej sięgają po utwory spoza tzw. żelaznego repertuaru. W programach prowadzonych przez Łukasza Borowicza niemal zawsze można znaleźć coś dotąd nieznanego. Tak też było wczoraj w sali Fiharmonii w czasie abonamentowego koncertu. Wieczór rozpoczęła muzyka do baletu „Bałwan” napisana przez jedenastoletniego Ericha Korngolda do libretta jego ojca. Po premierze – kameralnej, w muzycznej wersji na fortepian i skrzypce – utwór spotkał się z tak dobrym przyjęciem przez wiedeńską publiczność, że w 1910 roku, a więc gdy Korngold miał trzynaście lat, jego balet w instrumentacji Alexandra von Zemlinsky’ego został wystawiony w Wiener Staatsoper w obecności cesarza Franciszka Józefa, a kompozytora okrzyknięto „młodym Mozartem”.
Korngold w latach trzydziestych XX wieku wyemigrował do Hollywood, zajął się muzyką filmową i zdobył dwa Oscary. Nic dziwnego, pisał bowiem muzykę zajmującą, barwną i przemawiającą do słuchaczy. Wszystkie te jej cechy słychać było wczoraj w bezpretensjonalnym, ale jakże wdzięcznym młodzieńczym balecie. A słuchając myślałam, że to wspaniała muzyka na koncert karnawałowy, bo tyle w niej wdzięku i lekkości.
Po raz pierwszy słuchałam też wczoraj II Symfonii A-dur op. 91 na organy i orkiestrę Felixa Alexandra Guilmanta mającej swe praźródło w VIII Sonacie organowej tego kompozytora. Partię organową grał wczoraj Michał Białko. Muzyka Guilmanta ma interesującą, zwartą formę, typowo francuskie bogactwo kolorystyczne, a II Symfonia A-dur zwraca jeszcze uwagę dobrym wyważeniem proporcji pomiędzy orkiestrą i instrumentem solowym który pięknie wtapia się chwilami w orkiestrowe tutti i równie pięknie dominuje (np. w „Adagio con affetto”) nad warstwą orkiestrową. Wczoraj Symfonia A-dur Guilmanta była tym ciekawsza, że miała bardzo dobrych interpretatorów.
Pierwsza część wieczoru była jednak jedynie przystawką. Główne danie czekało melomanów po przerwie, a był nim poemat Richarda Straussa „Tako rzecze Zaratustra”, utwór tyleż popularny co rzadko pojawiający się na estradach ze względu na trudności interpretacyjne i wykonawcze. Na szczęście wczoraj nie było mowy o trudnościach. Łukasz Borowicz pięknie poprowadził muzyczną narrację, zbudował wspaniałą dramaturgię potężnego utworu, a orkiestra należycie odbierała każdy jego gest. Wykonawcy na estradzie zaangażowani bez reszty byli prawdziwą jednością. Pozostaje tylko krzyknąć: Brawo!!!
To już kolejny piękny wieczór w Filharmonii. Oby tak dalej!

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*