W zimowy wieczór muzyka ciepła, barwna jak kwitnący ogród. Tak Akademia Muzyczna im. K. Pendereckiego w Krakowie zakończyła obchody 100. rocznicy śmierci Władysława Żeleńskiego, założyciela krakowskiego konserwatorium do którego tradycji uczelnia się odwołuje. Wczoraj w sali Filharmonii akademicka orkiestra symfoniczna pod dyrekcją Jana Jazownika przypomniała utwory dwóch krakowian: właśnie Żeleńskiego – Koncert fortepianowy Es-dur op. 60 z roku 1903 i powstałe sto lat później „Symfonie ogrodów” Adama Walacińskiego. Ten poemat symfoniczny napisany pod wpływem piękna ogrodu z miłością uprawianego przez żonę kompozytora rozpoczął niedzielny muzyczny wieczór. Zanurzyliśmy się w muzykę po prostu urzekającą, zmieniającą kolory i nastroje jak w kalejdoskopie, nieco tajemniczą, ale przecież płynącą harmonijnie. Dającą taki spokój jaki rodzi obcowanie z cudowną przyrodą. Słuchając, myślałam że ta muzyka jest wspaniałym materiałem na film o życiu kwietnego ogrodu i jego – czasami dramatycznych – tajemnicach. Młodzi muzycy pod wodzą doświadczonego dyrygenta z wielkim zaangażowaniem oddali piękno muzyki zmarłego przed sześcioma laty kompozytora.
Z równym zaangażowaniem towarzyszyli w Koncercie Żeleńskiego pianiście, który wprawdzie urodził się w Hongkongu i tak rozpoczął swą muzyczną edukację, ale studia muzyczne odbył w Krakowie w klasie prof. Andrzeja Pikula i jest związany z krakowską uczelnią. Onyu Sit zaprezentował wczoraj bardzo dobry warsztat pianistyczny i bogatą wrażliwość muzyczną. Jest przede wszystkim lirykiem potrafiącym pięknie „śpiewać” na fortepianie. A wczoraj zaczarował publiczność zagranym na bis ostatnim fragmentem cyklu „Róże i ciernie” Juliusza Zarębskiego. Dawno nie słyszałam takiej ciszy w filharmonicznej sali.
Filmowe asocjacje są nieprzypadkowe, skoro Adam Walaciński „oprawił” muzycznie wiele utworów X Muzy, w tym wybitnych – „Bazę ludzi umarłych” Petelskiego czy Kawalerowicza „faraona” i „śmierć prezydenta”, a także popularnych z „Czterema pancernymi”). Niestety o koncercie dowiedziałem się dopiero prawie dwa tygodnie po fakcie z afisza na „wygwizdowie” w Ugorku. Dzięki Tobie, nie wszystek ta kompozycja ta przepadła i mogłem sobie „przed uszyma” ją choć w części wyobrazić.