MUZYKA KILARA

Przed kilkoma tygodniami, 29 grudnia 2023 roku, minęła 10. rocznica śmierci Wojciecha Kilara. Czcząc tę rocznicę Filharmonia koncerty abonamentowe w mijającym tygodniu poświęciła w całości jego muzyce. Uczestniczyłam w sobotnim koncercie.
Łukasz Borowicz prowadzący ten muzyczny wieczór rozpoczął go chyba najpopularniejszym (obok „Orawy”) utworem Wojciecha Kilara czyli „Polonezem” z „Pana Tadeusza”, w którego interpretacji w częściach skrajnych zabrakło mi nieco oddechu. Potem zabrzmiała II Symfonia „Sinfonia concertante” – dedykowane pamięci ojca dzieło 23-letniego twórcy na wielką orkiestrę symfoniczną i fortepian, którego partię pięknym, bogatym dźwiękiem, z wirtuozerią i wrażliwością grał Mateusz Krzyżowski, jeden z najciekawszych pianistów młodego pokolenia. Słuchałam „Sinfonii concertante” chyba po raz pierwszy. To z wielu względów bardzo ciekawy utwór. Znać w nim bogactwo i siłę talentu młodego kompozytora nie władającego jeszcze w pełni umiejętnością eliminacji przychodzących do głowy pomysłów muzycznych, ale jednocześnie sprawnie budującego formę dramatyczną utworu. Można w tej kompozycji śledzić muzyczne fascynacje młodego kompozytora, bo słychać w niej i Bartoka, i Prokofiewa, i kompozytorów francuskich, i Szymanowskiego (liczne odniesienia do IV Symfonii koncertującej), ale widać w niej zarazem poszukiwania nowych brzmień, własnego języka muzycznego, które zaprowadzą niedługo Kilara w świat sonoryzmu.
Jakby przeciwstawieniem bujności II Symfonii było wczoraj napisane trzydzieści lat później ascetyczne w swym minimalizmie „Preludium chorałowe” na smyczki. A połączeniem muzyki repetytywnej ze świetnym wykorzystaniem barwowych możliwości wielkiej orkiestry i głosów chóralnych (przygotowanie chóru Piotr Piwko) i religijną tematyką tak bliską „późnemu” Kilarowi był wieńczący wieczór „Exodus”. Tak dobrany program świetnie scharakteryzował twórczość Wojciecha Kilara, a bardzo dobre wykonanie uwypukliło jej zalety.
Olbrzymi aparat wykonawczy ledwie mieścił się na filharmonicznej estradzie. Także na sali liczni słuchacze mieścili się z trudem. Tym wyraźniej zabrzmiał apel, jaki skierowany został w sobotę z filharmonicznej estrady przez dyrektora Filharmonii Mateusza Prendotę i dwóch wybitnych polskich architektów – Krzysztofa Ingardena i Tomasza Koniora, twórców wspaniałych siedzib m.in. krakowskich i katowickich instytucji kulturalnych, oraz Agnieszkę Malatyńską, dziennikarkę zajmującą się od lat sprawami krakowskiej kultury. Apel dotyczył budowy siedziby Filharmonii i to budowy jak najszybszej. Kraków jest chyba jedynym (obok Poznania) miastem polskim, które od wojny nie mogło zdecydować się na wzniesienie domu dla muzyki. Obecnie władze miasta budują w Cichym Kąciku Centrum Muzyki dla swoich orkiestr kameralnych. A co z Filharmonią podległą Marszałkowi? Wiadomo że ze strony samorządowych władz wojewódzkich jest dobra wola, jest nawet niemal cały grunt na jakim mogłaby powstać siedziba Filharmonii. Trzeba tylko pospieszyć działania, definitywnie zakończyć starania o brakującą działkę, rozpisać konkurs itd. itp., by kolejny raz nie skończyło się na niczym. Wczorajszy apel przyjęty z aplauzem przez publiczność stworzył z niej swoistą „grupę nacisku”. Obecni wczoraj w Filharmonii zachęcają pozostałych krakowskich melomanów. Nie odpuśćmy tym razem! Dopilnujmy tej budowy!

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*