PIĘKNY JUBILEUSZ

7 lutego Antoni Wit kończy 80 lat. Maestro, choć krakowianin z urodzenia, rzadko bywa w naszym mieście, więc jego koncerty 26 i 27 stycznia w krakowskiej Filharmonii której jest honorowym dyrygentem stały się okazją do uczczenia tego jubileuszu. Nawiasem mówiąc w bieżącym roku przypada jeszcze jedna okrągła rocznica – sześćdziesięciolecie pracy dyrygenckiej Maestra. 26 czerwca 1964 roku, jeszcze jako student krakowskiej uczelni muzycznej, stanął po raz pierwszy przed filharmoniczną orkiestrą właśnie w Krakowie.
W sobotę pod batutą Maestra zabrzmiał najpierw III Koncert fortepianowy c-moll Ludwiga van Beethovena dawno niesłyszany w filharmonicznej sali . Niegdyś uważano, że dopiero w tym utworze Beethoven wyzwolił się spod wpływów koncertów fortepianowych Haydna i Mozarta, znalazł swój własny styl. Jednocześnie właśnie w Koncercie c-moll upatrywano zapowiedzi romantyzmu. Wczoraj solistą był Jean-Efflam Bavouzet, pianista charyzmatyczny, który stworzył interesującą interpretację beethovenowskiego dzieła z jednej strony podkreślając typową dla Beethovena energię (w I części utworu może nawet chwilami zbyt podkreślając), z drugiej – cudowny liryzm. Dawno nie słyszałam tak pięknie wyśpiewanej, trzymającej w napięciu, a jednocześnie klasycznej w pojmowaniu ekspresji środkowej części Koncertu c-moll. Ileż tam było barw w dialogu fortepianu z instrumentami orkiestry! A Finał był wirtuozowski, błyskotliwy, z należną Beethovenowi energią. Antoni Wit z orkiestrą pięknie współtworzył tę kreację artystyczną. Na bis pianista dorzucił wirtuozowską Toccatę Jules’a Masseneta.
Po przerwie usłyszeliśmy II Symfonię e-moll Siergieja Rachmaninowa, blisko godzinę trwające gęste dzieło o olbrzymim ładunku emocjonalnym, z wielkimi kulminacjami dramatycznymi. Antoni Wit zawsze lubił wielkie formy. Ma świetne wyczucie architektoniki utworu, wspaniale buduje dramatyczne napięcia prowadząc logicznie i czytelnie narrację muzyczną. W tę dramatyczną podróż porywa z sobą i artystów orkiestry, i słuchaczy. Tak też było wczoraj. Prezentacja symfonii była prawdziwą kreacją artystyczną a filharmoniczna orkiestra wzniosła się na prawdziwe wyżyny.
Zastanawiałam się wczoraj skąd osiemdziesięciolatek ma tyle energii i tyle młodzieńczego uczucia, by tak interpretować muzykę, nie mówiąc już o samym wysiłku fizycznym. A przecież jeszcze przed koncertem spotkał się z melomanami w ramach Muzycznego Klubu Dyskusyjnego prowadzonego jak zwykle przez Agnieszkę Malatyńską-Stankiewicz i ze swadą opowiadał o swej życiowej drodze. Widać muzyka nie tylko łagodzi obyczaje ale skutecznie pozwala zachować młodość.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*