MUZYKA PEŁNA EMOCJI

I znów ciekawy programowo i dobry wykonawczo muzyczny wieczór. Sinfonietta Cracovia wraz z wybranymi muzykami z grupy dętej Filharmonii Krakowskiej wystąpiła wczoraj pod batutą Alexandra Humali z utworami napisanymi mniej więcej w tym samym czasie, w drugiej połowie ubiegłego wieku przez Estończyka, dwóch Ukraińców, Polaka i Ormianina. Gdybym miała znaleźć wspólny dla nich mianownik byłaby nim emocja ukazana w wielu odmianach. Na początek zabrzmiał utwór „Fratres” Arvo Pärta w wersji na orkiestrę smyczkową i perkusję, muzyka skupiona, introwertyczna, przenosząca słuchaczy w jakiś inny niż codzienny wymiar czasu, delikatna ale pełna napięcia. Potem zabrzmiało przeciwieństwo świata dźwiękowego Estończyka – pełna wybuchowej wręcz ekspresji i takoż wykonana późnoromantyczna „Melodia” Myrosława Skoryka. W tej samej temperaturze emocjonalnej utrzymana była III Kantata kameralna na głos i orkiestrę kameralną ucznia Skoryka Oleha Kywy do wierszy Pawło Tyczyny, choć język muzyczny zmarłego w 2007 roku kompozytora był radykalnie różny od języka „Melodii”. Oleh Kywa swobodnie łączył różne techniki kompozytorskie nie gubiąc tak ważnego w liryce wokalnej czynnika melodycznego. Smutne w wyrazie pieśni pięknie przekazała słuchaczom obdarzona ładnym sopranem Mariana Poltorak.
A potem zabrzmiało „Małe requiem dla pewnej polki” Henryka Mikołaja Góreckiego, utwór jak w soczewce skupiający wszystkie cechy warsztatu śląskiego mistrza, od bliskiej Pärtowi pełnej napięcia „pozaczasowości”, po żywiołowość graniczącą z brutalizmem. Na koniec usłyszeliśmy Symfonię na kotły i orkiestrę smyczkową Edvarda Mirzoyana (na kotłach rewelacyjny Tomasz Arnold), muzykę gęstą, energetyczną, z wyraźnymi odniesieniami ludowymi.
Każda z przedstawionych prezentacji pod batutą Alexandra Humali była prawdziwą kreacją artystyczną Gdyby jeszcze jakaś grupka słuchaczy nie biła braw po każdej części, w każdej chwili ciszy, nawet wtedy gdy muzyka jeszcze nie wybrzmiała, a dyrygent nie opuścił rąk! A może by tak, jak niegdyś w NOSPR, wręczać przy wejściu do Filharmonii ulotkę z krótkim wyjaśnieniem ile części ma koncert lub symfonia i kiedy prosimy o brawa? Bo okazuje się, że udostępnienie za darmo drukowanych programów to za mało. Nie każdemu chce się po nie sięgnąć. Zastanawiam się tylko po co w takim razie przychodzić do Filharmonii? Żeby bezmyślnie słuchać dźwięków?

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*