POLSKA MUZYKA

Zaletą koncertów z cyklu „Scena Muzyki Polskiej” jest poszerzanie naszej znajomości rodzimej literatury muzycznej. Na przykład po raz pierwszy słuchałam wczoraj nokturnów i mazurków Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego, kolegi Chopina z warszawskiej Szkoły Głównej Muzyki, znanego przede wszystkim z twórczości operowej i symfonicznej. Dobrzyński był również uznanym pianistą i pedagogiem fortepianu. Jego mazurki i nokturny bardzo dobrze wykorzystują fakturę fortepianu, zdradzają pomysłowość kompozytorską, przynoszą ciekawe pomysły melodyczne i harmoniczne. Dobrze się ich słucha, ale jednocześnie przypominając atmosferę podobnych utworów Chopina unaoczniają różnicę pomiędzy talentem i geniuszem. Różnicę nieprzekraczalną.
Rzadko też nasi pianiści sięgają po II Sonatę fortepianową op. 20 Władysława Żeleńskiego sprzed 1870 roku, utwór świadczący o dobrym rzemiośle, które nie było wówczas powszechną cechą kompozytorów działających na ziemiach polskich, a także o dużej inwencji kompozytorskiej, z ciekawymi częściami środkowymi: Adagiem będącym wariacjami o rozbudowanym temacie i nieco diabolicznym Scherzu.
I wreszcie IV Sonata fortepianowa op. 56 Mieczysława Weinberga, kompozytora urodzonego i wykształconego w Warszawie, zmarłego w 1969 roku w Moskwie, od pewnego czasu przywracanego polskiej kulturze. Neoklasyczny utwór przesycony, jak to u Weinberga, ironią i smutkiem, z poruszającym finałem zamierania muzyki, wart był poznania.
Streszczony tu program miał wczoraj dobrego interpretatora w osobie poznańskiego pianisty Michała Francuza. To artysta bardzo świadomy swych poczynań, dobrze rysujący dramatyczną formę prezentowanego utworu, umiejący znaleźć dla każdego z nich należyty wyraz emocjonalny, skupiający uwagę słuchacza na muzyce. Wczoraj chwilami brakowało mi jednak w jego interpretacjach selektywności dźwięku, szczególnie w gęstej, bardziej organowej niż fortepianowej, muzyce Żeleńskiego.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*