1 lipca przypadają imieniny Haliny. 1 lipca 2001 roku, w dzień swych imienin, zmarła Halina Czerny-Stefańska, najsłynniejsza pianistka naszych czasów. Od lat w tym właśnie dniu Towarzystwo Muzyczne im. Haliny Czerny-Stefańskiej i Ludwika Stefańskiego organizuje koncerty poświęcone pamięci swojej patronki. Wczoraj w auli Państwowej Szkoły Muzycznej II st. im. W. Żeleńskiego w Krakowie w ramach takiego właśnie koncertu prowadzonego przez Piotra Oczkowskiego (czyni to od lat) Aleksandra Bobrowska grała utwory Chopina. Jej półrecital wypełniły: Nokturn cis-moll op. 27/1, Etiuda c-moll op. 25/12, Polonez d-moll op. 71/1, Mazurki op. 17 i Walc Es-dur op. 18. Po raz pierwszy słuchałam młodej pianistki wykształconej w Londynie i Genewie. Artystka dysponuje bogatym, pięknym dźwiękiem wydobywanym z instrumentu (szlachetność i bogactwo brzmienia fortepianu wyróżniały niegdyś sztukę pianistyczną Haliny Czerny-Stefańskiej). Urzekła mnie interpretacją Nokturnu cis-moll i utrzymanych w tonacjach molowych dwóch Mazurków z op. 17. Ileż tam było niuansowania nastroju! Jej Etiuda c-moll była należycie dramatyczna i wirtuozowska, a Polonez d-moll miał właściwą temu tańcowi grandezzę. Jednocześnie chwilami brakowało mi jednak w jej grze oddechu, a w Walcu Es-dur przynależnego temu tańcowi rozkołysania. Przeważał wir.
W drugiej części wieczoru zabrzmiała polska liryka wokalna za sprawą Magdaleny Barylak – sopran i partnerującej jej na fortepianie Mariko Kato-Shioyi. (Halina Czerny-Stefańska z zamiłowaniem współpracowała na tym polu ze śpiewakami). Słuchając wczoraj pieśni Chopina, Moniuszki, Paderewskiego, Karłowicza i Szymanowskiego zorientowałam się, że od lat podziwiając sztukę wokalną Magdaleny Barylak na scenie Opery Krakowskiej chyba po raz pierwszy mam kontakt z jej interpretacjami pieśni. A były to interpretacje ciekawe, przemyślane, choć chwilami chciałoby się nieco mniej siły w górnym rejestrze. Mariko Kato-Shioya była wrażliwą partenrką śpiewaczki.
Dodaj komentarz