W ROCZNICĘ ŚMIERCI

W lipcu 1873 roku, a więc sto pięćdziesiąt lat temu zmarł, Józef Ksawery Poniatowski, stryjeczny wnuk króla Stanisława Augusta, uznany śpiewak, zręczny dyplomata i utalentowany kompozytor, który od kilkunastu lat powoli powraca do świadomości polskich melomanów, także za sprawą Stowarzyszenia Muzyki Polskiej, które w ramach Festiwalu Muzyki Polskiej zaprezentowało wybrane jego dzieła oraz doprowadziło do ich wydania płytowego. Okrągłą rocznicę śmierci Poniatowskiego uczciło także wczoraj. W jezuickiej bazylice przy ul. Kopernika, w ramach kolejnej edycji Festiwalu Muzyki Polskiej, zabrzmiała jego Msza F-dur w oryginalnej wersji, czyli na chór, organy i kwartet solistów. W sobotę 8 maja na chórze bazyliki stanęli: Monika Świostek – sopran, Ewa Menaszek – mezzosopran, Stanisław Napierała – tenor, Michał Janicki – baryton oraz Chór Katedry Wawelskiej. Przy organach zasiadł Marcin Armański, a całość poprowadził Andrzej Korzeniowski. Dzieło Poniatowskiego świadczące o dobrym warsztacie twórcy i olbrzymiej jego inwencji melodycznej stawia duże wymagania wykonawcom. Z jednej strony to muzyka przesiąknięta stylem operowym (to była główna domena Poniatowskiego – kompozytora), szczególnie wyraźnym w operowaniu głosami solowymi. Z drugiej – silny jest w niej rys modlitewny. Kompozytor udanie połączył te dwa wątki. Również wczorajsi wykonawcy Mszy F-dur pięknie zrealizowali swe zadania. Dawno nie słyszałam Chóru Katedralnego. To bardzo dobry zespół pod każdym względem. Idealny odbiór dzieła Poniatowskiego zakłócała nieco skomplikowana akustyka kościelnego wnętrza. Duży pogłos i ustawienie solistów na chórze (nie mogło być inaczej) sprawiły, że ich piękne głosy bardzo dobrze brzmiały solo, ewentualnie w duecie. W kwartecie wskutek odbić dźwięku powstawał niestety chaos. No, ale to jest cena płacona za prezentacje w kościelnych wnętrzach, które dają jednocześnie niepowtarzalną otoczkę mistycyzmu jakże potrzebną w prezentacjach muzyki religijnej.
Mszę F-dur Poniatowskiego poprzedziła Msza żałobna g-moll Stanisława Moniuszki na chór mieszany i organy. Chyba po raz pierwszy słyszałam to dzieło urzekające szlachetną prostotą, bogactwem melodycznym i szczerym uczuciem religijności. Tu w pełni mogłam podziwiać kunszt wawelskich śpiewaków. Andrzej Korzeniowski stworzył wspaniały zespół!

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*