SIBELIUS I BRAHMS

W Filharmonii Krakowskiej ciąg dalszy prezentacji młodych mistrzów skrzypiec. Po recitalu Wojciecha Niedziółki i koncertach laureatek niedawnego Konkursu im. H. Wieniawskiego wczoraj przyszła kolej na laureata zwycięzcę tegorocznego Międzynarodowego Konkursu im. Sibeliusa. 27-letni Koreańczyk Inmo Yang, laureat także m.in. Konkursu im. Paganiniego w Genui, grał wczoraj z orkiestrą filharmoniczną pod batutą Alexandra Humali Koncert d-moll op. 47 Sibeliusa. Urzekał naturalnością narracji muzycznej, szczerym liryzmem (piękne Adagio di molto) i wirtuozerią. Wprawdzie finałowe Allegro ma non tanto wolałabym właśnie „ma non tanto” czyli nie za szybko, ale mimo tego zbyt wirtuozowskiego – jak na mój gust – podejścia artysty do utworu była to prezentacja porywająca. Na bis Inmo Yang zagrał transkrypcję fortepianowego Preludium g-moll Rachmaninowa i to był prawdziwy popis wirtuozerii i wrażliwości muzycznej.
Orkiestra pod dyrekcją Aleksandra Humali starała się dorównać soliście. Nie we wszystkim to się udało. Chwilami była zbyt masywna. Wiem, tak to jest napisane, ale w orkiestrowym forte zabrakło mi tym razem dbałości o jakość brzmienia. Podobnie było w rozpoczynającym wieczór poemacie symfonicznym „Finlandia” Sibeliusa. Potęga brzmienia nie musi się równać aż takiej jaskrawości. A poza tym, jeśli zaczyna się utwór na takim poziomie emocji, to potem nie ma z czego tworzyć kolejnych kulminacji.
Znacznie lepiej zabrzmiała po przerwie III Symfonia F-dur Johannesa Brahmsa. Poprowadzona starannie, z konsekwentnym, interesującym przebiegiem dramatycznym (szczególnie podobało mi się tu Andante), ze stonowanym, znacznie szlachetniejszym brzmieniem orkiestry (ładne solo waltorni), dała słuchaczom wiele radości.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*