JUBILEUSZ

Hymnem „Gaude Mater Polonia” rozpoczął się wczoraj w bazylice oo. Jezuitów przy ul. Kopernika koncert Kantorei Sankt Barbara obchodzących dwudziestolecie działalności. Zespół założony został w 2000 roku przy także jezuickim kościele św. Barbary, więc jubileusz powinien obchodzić przed dwoma laty, ale pandemia pokrzyżowała plany i dopiero teraz można było w pełni cieszyć się plonem wspólnie prześpiewanych lat. Hymn śpiewali bowiem wczoraj obecni i byli członkowie zespołu, a poprowadził ich niezmiennie od początku do dziś pracujący z zespołem Wiesław Delimat, dziś profesor sztuk muzycznych, wówczas młody dyrygent – pasjonat, który z grupką przyjaciół założył Kantorei Sankt Barbara. Te przeszło dwadzieścia lat wspólnej pracy zaowocowało licznymi koncertami, nagranymi płytami, prawykonaniami muzyki współczesnej i minionych epok. Profesor Delimat to człek niesłychanie skromny, nigdy nie robiący wokół swych poczynań artystycznych szumu, ale krakowska kultura muzyczna wiele mu zawdzięcza.
Była o tym wczoraj mowa, gdy członkowie zespołu kwiatami i okolicznościową grafiką dziękowali swemu szefowi. On dziękował im i nie było w tym zdawkowej kurtuazji. Tak to jest, że pomiędzy szefem i zespołem – jeśli wspólna praca układa się harmonijnie – następuje dwustronne oddziaływanie sprzyjające obustronnemu rozwojowi.
Można pytać, skąd niemiecka nazwa zespołu. Otóż przed ćwierć wiekiem w Krakowie znalazło się tylu niemieckich katolików, że przy kościele św. Barbary utworzyli niemieckojęzyczną wspólnotę. Zespół wokalny od chwili swego powstania współpracował z tą wspólnotą. Także wczoraj wspólnie święcili jubileusz.
Punktem centralnym jubileuszowego koncertu było prezentowane po raz pierwszy w Krakowie „Stabat Mater” współczesnego angielskiego kompozytora Karla Jenkinsa. W tej prezentacji pod dyrekcją Wiesława Delimata obok Kantorei Sankt Barbara i orkiestry L’Estate Armonica wzmocnionej artystami Sinfonietty Cracovii udział wzięli: Kirchenchor St. Bartholomäus Meggen przygotowany przez Haralda Jüngsta, który wczoraj zasiadł do organów, oraz solistki – Jolanta Kowalska-Pawlikowska – sopran, Aleksandra Szerocka-Bokwa – głos etno i Katarzyna Gacek-Duda – flet etno.
Już ten zestaw solistek sygnalizował wielogatunkowość muzyki Jenkinsa, który tworzy poza obowiązującymi czy modnymi prądami i estetykami.
Kilka słów o tym zaskakującym kompozytorze. Dysponuje klasycznym i dogłębnym wykształceniem muzycznym, ale ma w swym życiorysie okres uprawiania jazzu, rocka i rocka progresywnego, był m.in. członkiem słynnej grupy Soft Machine. Przez pewien czas pisywał muzykę do reklam. Potem zainteresował się muzyką etno i new age. I to wszystko jest dziś dla niego tworzywem, z którego buduje swe kompozycje, które cechuje olbrzymia emocjonalność. Także w prezentowanym wczoraj „Stabat Mater” muzyka repetytywna łączyła się z elementami muzyki bliskowschodniej, angielska hymniczność towarzyszyła niemal tanecznym rytmom. Słuchając tego jedynego w swoim rodzaju konglomeratu dźwiękowego miałam nieoparte wrażenie, że to muzyka pisana pod obraz, lub mająca za zadanie taki obraz wywoływać w wyobraźni słuchaczy. To byłaby świetna muzyka do filmu lub baletu. Sądzę, że ktoś kiedyś pokusi się o takie jej wykorzystanie.
A wczoraj z przyjemnością obserwowałam olbrzymie zaangażowanie wszystkich wykonawców, którym muzyka Jenkinsa sprawiała po prostu radość. Myślę, że i słuchacze nie pozostali wczoraj obojętni. A po to przecież, by się nią cieszyć, uprawiamy muzykę.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*