WCZORAJ W OPERZE

W Operze Krakowskiej na finał Letniego Festiwalu premiera Dyrektora teatru Mozarta. To krótka farsa z dialogami mówionymi pokazująca w krzywym zwierciadle teatr od podszewki. W krakowskiej inscenizacji wzbogacona ariami i duetami z innych dzieł Wolfganga Amadeusa, by dać pole do popisu śpiewakom, a publiczności nieco szerszy, niż kompozytor przewidział w oryginale, kontakt z piękną muzyką.
Inscenizatorzy: Beata Redo-Dobber, której dziełem jest opracowanie dramaturgiczne i reżyseria, Bogusław Nowak – twórca inscenizacji, Ryszard Melliwa – scenograf i kostiumolog, Dariusz Pawelec – reżyser świateł i Tomasz Tokarczyk – kierownik muzyczny spektaklu i dyrygent, tę „wewnętrzność” teatru podkreślili usadawiając publiczność na scenie, a widownię oddając wykonawcom. Stworzyli spektakl barwny, pełen ruchu, chwilami – przynajmniej dla mnie – zbyt krzykliwy, ale jednocześnie ukazujący nie w pełni dotąd wykorzystywane zdolności aktorskie artystów Opery, stałych i gościnnych. Wczoraj niektórzy z nich może zbyt serio traktowali swe zadania, ale składam to na karb premiery. Gdy nabiorą pewności i lekkiego dystansu, sceny mówione zyskają tempo i lekkość, bo wczoraj chwilami wydawały się przydługie.
W sumie jednak spektakl sprawiał radość, mnie głównie za sprawą bardzo dobrze zaprezentowanej muzyki. Z przyjemnością oglądałam i słuchałam braci Gierlachów, Wojciecha i Roberta, często goszczących na krakowskiej scenie, debiutującego na niej gościnnie Pawła Trojaka, którego pamiętam jako laureata sprzed kilku lat z Międzynarodowego Konkursu im. A. Sari w Nowym Sączu. Jak zwykle komiczni i dobrze śpiewający byli Michał Kutnik i Jarosław Bielecki. Nie przypuszczałam, że taki talent komiczny ma Magdalena Barylak, z racji gatunku głosu występująca dotąd raczej jako postać tragiczna. Pięknie śpiewały Monika Korybalska, Karolina Wieczorek i Zuzanna Caban raz jeszcze przypominając, jak świetnym pedagogiem jest Katarzyna Oleś-Blacha, bo to jej wychowanki z różnych lat. Także sama Maestra miała wczoraj pole do popisu.
Ale wczorajszy Dyrektor teatru był, nie tylko dla mnie, także smutny. To ostatnia premiera przygotowana za dyrekcji Bogusława Nowaka. Zasłużonemu dla opery w Krakowie i krakowskich melomanów kończy się kontrakt. Od września Operę Krakowską poprowadzi już ktoś inny. Powiedzieć można – normalna sprawa, wszystko kiedyś się zaczyna i kiedyś kończy. Wczoraj dziękowaliśmy oklaskami dyrektorowi Nowakowi za lata wzruszeń na spektaklach jeszcze w Teatrze im. Słowackiego, a potem przy ulicy Lubicz, za samą siedzibę Opery która bez niego nie powstałaby nigdy… długo można by wymieniać przyczyny podziękowań. Dołączyli się do nich członkowie Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów i Konferencji Dyrektorów Oper i Teatrów Muzycznych. W obu gremiach Bogusław Nowak odgrywał przez lata znaczącą rolę. Ich przedstawiciele z różnych stron Polski przyjechali na wczorajszy spektakl, by go pożegnać.
Nie pofatygował się natomiast wczoraj do Opery nikt z przedstawicieli Urzędu Marszałkowskiego czy Sejmiku Województwa, organu założycielskiego Opery Krakowskiej. Tak się żegna ludzi zasłużonych dla krakowskiej, małopolskiej i polskiej kultury? Zastanawiam się, czego to dowód?

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*