WINTERREISE

Pieśń – teatr słowa… Ale czy w interpretacji pieśni słowo może niweczyć muzykę? To pytanie nasuwało mi się na myśl gdy słuchałam w piątek „Winterreise” Schuberta prezentowane przez Thomasa E. Bauera i Siegfrieda Mausera w foyer Teatru im. J. Słowackiego w ramach festiwalu Opera Rara.
W pięknym salonie na I piętrze teatru kontakt z artystami był bezpośredni, niemal twarzą w twarz. Myślę że podobnie było gdy Schubert 4 marca 1827 roku po raz pierwszy przedstawił przyjaciołom swój najnowszy cykl pieśni napisanych do wierszy Wilhelma Müllera zatytułowany „Winterreise”. To skojarzenie podkreślał też stojący w teatralnym salonie fortepian – współczesna kopia instrumentu z początku XIX wieku. Nasuwał też podejrzenie że będziemy mieli do czynienia z interpretacją „historyczną”. Nic bardziej mylnego.
Thomas E. Bauer – baryton, artysta znany i uznany, występujący pod najlepszymi batutami i na najbardziej prestiżowych scenach i estradach, w piątek interpretował przede wszystkim wiersze Müllera. Czynił to z wielką, chwilami wręcz przerysowaną jak na tak bliski kontakt z odbiorcą, ekspresją. Stosował bogate środki wyrazu, od szeptu poprzez parlando, piękny dźwięk śpiewaczy do niemal krzyku, stosował pauzy, zawieszenia – tak jak to czyni aktor na scenie. Była to interpretacja bardzo wyrazista, ale interpretacja słowa. Muzyka w tym przypadku zeszła na drugi plan, tym bardziej że dźwięk „historycznego” fortepianu, który bardzo szybko pod palcami pianisty (nie wiem czy przyzwyczajonego do takiego instrumentu) zaczął po prostu brzęczeć, nijak nie równoważył ekspresji śpiewaka. A przecież właśnie partii fortepianu Schubert powierzył malowanie dramatu opuszczenia w zimowym pejzażu. Nic więc dziwnego, że najbardziej ujęły mnie w piątek graniczne pieśni cyklu czyli „Gute Nacht” i „Der Leiermann”. Thomas E. Bauer był w nich powściagliwy, skupiony, nie nadużywał ekspresji, a przez to dobrze współgrał z fortepianem. Do głosu doszedł Schubert i te pieśni były po prostu wstrząsające. Dla nich warto było wysłuchać całości.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*