KONCERT NA URODZINY

31 grudnia mija 100. rocznica urodzin Haliny Czerny-Stefańskiej. Wczoraj Towarzystwo Muzyczne Jej imienia i imienia Ludwika Stefańskiego uczciło tę rocznicę koncertem w sali Filharmonii Krakowskiej. Właściwie należałoby powiedzieć, że tę rocznicę uczcił Kraków, bo muzyczny wieczór zorganizowany został dzięki finansowemu wsparciu Prezydenta Jacka Majchrowskiego, a pragnący złożyć hołd legendarnej pianistce melomani stawili się tłumnie w filharmonicznej sali. Myślę, że nie spodziewali się, jak wiele wrażeń dostarczy im ten wieczór.
Uwagę zwracała przede wszystkim jego koncepcja. Usłyszeliśmy bowiem zaledwie cztery utwory, ale były one w pewien sposób streszczeniem muzycznych zainteresowań i dążeń Jubilatki. Wieczór rozpoczął się Chopinowskim Nokturnem cis-moll op. 27 przypominającym, że Halina Czerny-Stefańska była zwyciężczynią IV Międzynarodowego Konkursu im. Fryderyka Chopina w Warszawie i stworzyła pewien wzorzec rozumienia dzieła naszego kompozytora. Wykonawczynią Nokturnu była 16-letnia Anna Maria Urzędowska, laureatka Konkursu Pianistycznego im. H. I L. Stefańskich w Płocku, obecnie uczennica prof. Stefana Wojtasa w krakowskiej Szkole Muzycznej II st. im. W. Żeleńskiego. Tu warto przypomnieć, że prof. Stefan Wojtas, spod którego ręki wyszło sporo koncertujących dziś polskich pianistów, jest wychowankiem prof. Ludwika Stefańskiego, a Halina Czerny-Stefańska zawsze żywo interesowała się młodymi talentami.
Kolejne utwory przypominały obszerny repertuar Jubilatki. Szczególne miejsce zajmowała w nim muzyka Bacha i Mozarta, bo w niej upatrywała drogi do kształcenia wrażliwości i wiedzy muzycznej a także samego warsztatu. Nie bez racji mówi się przecież, że Mozart to probierz wartości artysty. Wczoraj słuchaliśmy więc najpierw Bachowskiego Koncertu a-moll na 4 klawesyny BWV 1065. Mam jeszcze w oczach i uszach ten koncert prezentowany przed laty, jeszcze na fortepianach, przez całą rodzinę Jubilatki, a więc Halinę, Ludwika, ich córkę Elżbietę (później zmieniła fortepian na klawesyn) i zięcia, zmarłego przedwcześnie Jerzego Łukowicza. Tym razem przy klawesynach zasiadła Elżbieta Stefańska i jej wychowanki: Joanna Kwinta, Klaudia Rogala oraz jej przybrana córka Mariko Kato-Shioya. Krakowską Orkiestrę Kameralną prowadził Stanisław Krawczyński i to był prawdziwie piękny Bach.
Potem zabrzmiał Koncert A-dur KV 414 Mozarta, w którym partię fortepianową grał Marek Szlezer, jeden z najmłodszych polskich, bo 41-letni, profesorów sztuki muzycznej, wierny muzycznym ideałom rodziny Stefańskich, bo kształcił się u uczniów prof. Stefańskiego. Raz ze Stanisławem Krawczyńskim zauroczył mnie wczoraj środkową częścią Koncertu A-dur, w której artyści sięgnęli klasycznego ideału w prowadzeniu muzycznej narracji. W obu częściach szybkich brakowało mi chwilami spokoju i oddechu.
Wieczór zakończyła Mała symfonia koncertująca Franka Martin na klawesyn, harfę i fortepian oraz 2 orkiestry smyczkowe. To Halina Czerny-Stefańska, zawsze interesująca się tym co piękne w muzyce, także współczesnej, dokonała niegdyś polskiego prawykonania tego utworu wraz z Elżbietą Stefańską na klawesynie i Bogumiłą Lutak-Modrinič na harfie. Tym razem partie solowe wykonało młode pokolenie. Przy fortepianie zasiadła Joanna Ławrynowicz-Just, która do ostatnich chwil życia pani Haliny konsultowała z nią swe rozumienie muzyki Chopina (nagrała potem na płyty cała Chopinowską spuściznę), przy klawesynie – Mariko Kato-Shioya, a na harfie grała Malwina Lipiec-Rozmysłowicz która kształciła się pod okiem Bogumiły Lutak-Modrinič w krakowskiej uczelni muzycznej. Artystki wraz ze Stanisławem Krawczyńskim i Krakowską Orkiestrą Kameralną stworzyły piękny obraz muzyki pełnej emocji, barwnej i klasycznie pięknej.
Wspaniałej muzyce towarzyszyło mądre i ciepłe słowo prof. Małgorzaty Janickiej-Słysz. Wczoraj pewnie nie tylko mnie wydawało się, że duch Haliny Czerny-Stefańskiej był obecny w sai Filharmonii, której przez wiele lat była etatową solistką i w której dostarczała melomanom niezapomnianych wzruszeń. Takie wieczory jak wczorajszy są niesłychanie potrzebne, bo utrwalają pamięć o wielkich postaciach polskiej kultury. Wszystkim, którzy przyczynili się do jego zorganizowania należą się gorące podziękowania.

1 Komentarz

  1. Też pamiętam ten koncert całą Rodziną Czerny-Stefańskich-Łukowiczów przy fortepianach i Jerzym Katlewiczem za pulpitem dyrygenckim.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*