Z MUZYKĄ W NOWY ROK

Od lat witam Nowy Rok z artystami Filharmonii. Podobnie było i wczoraj. Z filharmoniczną orkiestrą pod dyrekcją Alexandra Humali, w utworach Kalmana, Lary, Lehara, Leoncavalla, Rossiniego, Straussa-syna, wystąpili soliści: Joanna Fleszer – sopran, Karol Kozłowski – tenor i Łukasz Motkowicz – baryton. Walce i polki Joanna Straussa-syna w choreografii Anny Gryszun tańczyli członkowie Zespołu Pieśni i Tańca UJ „Słowianki”. W programie wieczoru zgrabnie oprawionego inteligentnym słowem przez Piotra Krasnowolskiego znalazły się też orkiestrowe utwory Fučika i Suppego. Słowem był to typowo sylwestrowo-noworoczny repertuar zawsze witany z radością i chętnie słuchany. Jak przywykliśmy do takiego właśnie powitania Nowego Roku najlepiej świadczyła wypełniona po brzegi filharmoniczna sala, a słuchacze z pewnością nie żałowali, że opuścili domowe pielesze.
Alexander Humala poprowadził orkiestrę uważnie, wydobywając liczne niezauważalne dotąd niuanse na pozór ogólnie znanych partytur. Orkiestra pod jego batutą grała z dużą wrażliwością i precyzyjnie jakby zadając kłam moim niedawnym stwierdzeniom że zdarza się jej nie trzymać pionu akordowego. Ładnie zabrzmiały uwertury Straussa i Suppego. Jedyne zastrzeżenia budziła chwilami zbytnia statyczność temp Straussowskich walców. Być może takich temp wymagali tancerze, ale wolałabym więcej lekkości i życia w znanych walcowych motywach.
Orkiestra i dyrygent dobrze towarzyszyli też solistom. Troje wymienionych artystów to wybitni śpiewacy, więc nic dziwnego, że ich prezentacje nagradzane były gromkimi brawami. Mały kłopot sprawiała mi jedynie Joanna Freszel (nie pierwszy raz), a właściwie jej nadekspresyjne interpretacje. W duecie Rozalindy i Eisensteina (z Karolem Kozłowskim) gwałtowne zmiany dynamiki i intensywna gra aktorska zatarła zupełnie słowa. Właściwie jedynie aria Safi w wykonaniu Joanny Freszel sprawiła mi prawdziwą przyjemność, bo panowała w niej jedność pięknego głosu, dramaturgii utworu i sensu gestu. Ale to moje subiektywne zdanie, sądząc po reakcji publiczności, nieco odosobnione.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*