SINFONIETTA ZNACZY PERFEKCJA

22 czerwca Sinfonietta Cracovia zakończyła sezon artystyczny. Koncert w sali Filharmonii im. K. Szymanowskiego zgromadził komplet słuchaczy wśród których, ku mojej radości, przeważali młodzi ludzie. To dobry prognostyk na przyszłość. Ale też artyści krakowskiej orkiestry dają im to co najlepsze: pasję do muzyki, wrażliwość i perfekcję wykonania. Taki też był ten wczorajszy koncert. Pod dyrekcją Katarzyny Tomali-Jedynak, dyrektorki artystycznej zespołu, słuchaliśmy muzyki o bardzo zróżnicowanym charakterze, co uwypukliło jeszcze wszechstronność Sinfonietty Cracovii. Wieczór rozpoczęła kompozycja Martyny Koseckiej „Orsi” na orkiestrę smyczkową, utwór zwracający uwagę zagęszczoną emocją budowaną przede wszystkim grą barw instrumentalnych. A potem podziwialiśmy kunszt interpretatorski Bena Goldscheidera grającego partie solowe w będącym rodzajem poematu symfonicznego utworze zatytułowanym „Castel del Monte” Nino Roty i w I Koncercie Es-dur na róg i orkiestrę Richarda Straussa. Wirtuozeria i wrażliwość muzyczna pozwoliły artyście tworzyć prawdziwe kreacje, a Sinfonietta Cracovia była w tym wyśmienitym partnerem.
Po przerwie zabrzmiała VII Symfonia A-dur op. 92 Beethovena. Przyznam się, to moja ukochana symfonia, a jej druga część jest po prostu mistrzowska. Za każdym razem, gdy słucham, nie mogę się nadziwić ile Beethoven potrafił wydobyć z jednego tematu i ile kontrapunktów dla niego stworzyć. Wczoraj Katarzyna Tomala-Jedynak pięknie wydobyła to bogactwo. Równie starannie zbudowała pozostałe części Symfonii. Z jednym tylko ale… Po raz drugi słuchałam ukochanego dzieła pod jej batutą. I wprawdzie finał był już znacznie precyzyjniejszy niż poprzednio, to wciąż mam wątpliwości co do obranego tempa i zbyt małego zróżnicowania dynamicznego. Ale i tak było pięknie!

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*