PHILENIS

Z radością przyjęłam wczoraj prezentację opery „Philenis” Romana Statkowskiego. Zniknęła kolejna biała karta w historii polskiej muzyki przełomu XIX i XX wieku, Ale po kolei…
Jednym z zadań liczącego już dwadzieścia lat Festiwalu Muzyki Polskiej jest przywracanie do życia zapomnianych dzieł polskich kompozytorów. Dyrektor artystyczny festiwalu Paweł Orski sumiennie to zadanie wypełnia. Nie będę tu wyliczać wszystkich „ożywionych” przez te dwadzieścia lat kompozycji. Przypomnę tylko, że przed kilkoma (a może już kilkunastoma) laty słuchaliśmy w ramach festiwalu opery „Maria” Romana Statkowskiego. Tym razem przyszła kolej na jego wcześniejszą operę – „Philenis” napisaną w 1897 roku do niemieckiego libretta Hermanna Erlera. Przygotowania do jej prezentacji trwały długo, bo też nie zachowała się partytura dzieła, lecz jedynie wyciąg fortepianowy. Na prośbę organizatorów festiwalu orkiestracji „Philenis” podjął się Krzysztof Słowiński, dyrygent o dużym dorobku operowym. W niedzielę w filharmonicznej sali on właśnie poprowadził dzieło Statkowskiego z należytym nerwem dramatycznym i dbałością o każdy szczegół. Orkiestra i chór Filharmonii (przygotowanie Piotr Piwko) pod jego batutą dobrze współpracowali z solistami. A w partiach solowych wystąpili: Izabela Matuła (sopran) jako Philenis, Krzysztof Szumański (baryton) – Menander, Hubert Walawski (tenor) – Hermias, Ilona Krzywicka (sopran) – Myrtis. Pomniejsze role śpiewali niedawni absolwenci i studenci krakowskiej Akademii Muzycznej (przygotowanie Dominika Peszko): Adam Dobek (baryton) – Theodas, Mariana Poltorak (mezzosopran), Ksenia Łuka (mezzosopran) i Gabriela Korzystka (alt) jako Parki, Maciej Cetnarski (bas) – Eisas i Magdalena Drozd (sopran) jako Dziewczyna składająca dary.
Muzyka „Philenis” ujmuje melodyjnością i porusza dramatyzmem. Płynie szeroką, późnoromantyczną frazą, zadziwia bogactwem barw i harmonii. W pełni zasługuje by zasilić polski repertuar operowy. Do takiego odbioru dzieła zapomnianego kompozytora niewątpliwie przyczyniła się wspomniana instrumentacja oraz wspaniałe wykonawstwo. Przed laty Izabela Matuła, wychowanka krakowskiej Akademii Muzycznej, wyjechała z kraju, bo choć zaliczyła udane debiuty na filharmonicznych estradach i w krakowskiej operze, dziwnie nie było później dla niej miejsca w polskich instytucjach muzycznych. Znalazła je na w niemieckich teatrach operowych, co dało jej możność wspaniałego rozwoju. Dziś jej piękny, ciemny sopran zachwyca na największych operowych scenach. Na szczęście od czasu do czasu słuchamy jej także w Polsce. Wczoraj stworzyła poruszającą tragizmem postać, która na długo pozostanie w pamięci słuchaczy. Pozostali protagoniści godnie jej partnerowali. Jedyna wątpliwości budziło obsadzenie Huberta Walawskiego w roli jej syna Hermiasa. Artysta wrażliwy, dysponujący ciekawym w barwie głosem, pięknie brzmiał we fragmentach lirycznych. Jednak w potężnym, dramatycznym duecie z matką nie był w stanie przebić się przez gęstą orkiestrę. Do tej partii trzeba innego gatunku głosu.
I na koniec jedno uzupełnienie. Gościnnym koncertmistrzem filharmonicznej orkiestry i wykonawcą niewielkich acz odpowiedzialnych fragmentów solowych był wczoraj Maciej Lulek, na co dzień koncertmistrz Sinfonietty Cracovii. Otóż relacjonując koncert Sinfonietty w ramach Festiwalu Muzyki Polskiej zupełnie pominęłam (z przyczyn mi nieznanych, chyba panującego upału) rolę Macieja Lulka w prezentacji „Ukiyo-e” nr 6 Marcela Chyrzyńskiego, a był wykonawcą partii solowej. Jego interpretacja walnie przyczyniła się do sukcesu kompozycji będącej rodzajem koncertu na skrzypce i orkiestrę smyczkową. Przepraszam!

3 Komentarze

  1. Kłaniam się.
    … i jeszcze śpiewający w „Philaenis” pan Daniel Domarecki w rolach Dromona i Kleofasa. Tenor donośny i wyrazisty.
    Serdecznie dziękuję wszystkim Państwu: dyrygentowi Panu Słowińskiemu, śpiewającym i grającym za piękną pracę.

    • Oj, coś ze mną niedobrze. Oczywiście! Przepraszam p. Domareckiego który zwrócił moją uwagę i pięknem głosu i muzykalnością. Mylę, że przed nim ciekawa kariera.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*