KONCERT ROCZNICOWY

W piątek 28 marca przed zespołami Filharmonii Krakowskiej stanął Andrey Boreyko by poprowadzić utwory Pendereckiego, Szymanowskiego i Brahmsa. Wieczór rozpoczął „Przebudzeniem Jakuba” Krzysztofa Pendereckiego. To szczególny utwór w dorobku kompozytora bo sygnalizował jego odejście od radykalnych eksperymentów dźwiękowych. Choć i tu nie brak zaskoczeń brzmieniowych jak choćby użycia okaryn dla podkreślenia orniryczności muzycznych wydarzeń. Temat drabiny, jaka przyśniła się Jakubowi, przez wieki był inspirujący dla wielu twórców. Ich plastyczne wyobrażenia biblijnej historii towarzyszyły prezentowanej muzyce, były bowiem częścią pokazu multimedialnego przygotowanego przez Dariusza Gorczycę, artystę interdyscyplinarnego. Pierwsza prezentacja jego „Drabiny Jakubowej” powstała w rok po napisaniu przez Krzysztofa Pendereckiego „Przebudzenia Jakuba”. Piątkowa wersja pokazu wzbogacona o ekspozycję wydruków i szkiców do tego projektu oraz napisany przed trzema laty wiersz były ciekawym dopełnieniem muzyki, choć nie wiem czy w pełni potrzebnym. Andrey Boreyko skupiał się przede wszystkim na walorach muzycznych partytury Pendereckiego a chyba mniej na jej ilustracyjności. Stworzył interpretację piękną i bardzo spójną. A co najważniejsze żywą, zajmującą słuchacza.
Przypomnienie „Przebudzenia Jakuba” rzadko pojawiającego się na estradach było hołdem złożonym Krzysztofowi Pendereckiemu w 5. rocznicę jego śmierci. Takim hołdem tym razem skierowanym do Karola Szymanowskiego była prezentacja jego „Stabat Mater” (obaj kompozytorzy zmarli 29 marca). To utwór który zawsze porusza słuchaczy, choć tym razem jego interpretacja mogła wywołać mieszane uczucia. Andrey Boreyko zrezygnował bowiem z tak przypisanej do muzyki Szymanowskiego wysokiej temperatury emocjonalnej na rzecz prostoty i cyzelowania muzycznych szczegółów. Pięknie brzmiał chór, szczególnie w IV części dzieła (przygotowanie Piotr Piwko). Z radością słuchałam pięknych głosów i interpretacji Natalii Rubiś (sopran) i Huberta Zapióra (baryton). Niedosyt pozostawiła Eva Vogel, odtwórczyni partii altowej. Artystka obdarzona ładnym w barwie głosem i dużą muzykalnością jest raczej mezzosopranem, a do tej partii potrzeba nośnego altu.
Po przerwie słuchaliśmy II Symfonii D-dur Johannesa Brahmsa. Andrey Boreyko okazał się świetnym – logicznym a zarazem uduchowionym – interpretatorem dzieła wiedeńskiego mistrza.
A na marginesie… Przed blisko czterdziestu laty, w 1987 roku towarzysząc Międzynarodowemu Konkursowi Dyrygenckiemu im. G. Fitelberga w Katowicach po raz pierwszy zobaczyłam Andreya Boreykę na dyrygenckim podium i zachwyciłam się jego wrażliwością muzyczną oraz umiejętnością współpracy z zespołem. Ten zachwyt potwierdził się w piątek.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*