Piątkowy koncert Filharmonii im. K. Szymanowskiego na długo pozostanie w mojej pamięci przede wszystkim ze względu na wysoką temperaturę emocjonalną z jaką za sprawą dyrygenta prezentowana była muzyka. Tym dyrygentem był pochodzący z Armenii Sergey Smbatian po raz pierwszy goszczący w Krakowie. W programie wieczoru zestawił Koncert skrzypcowy d-moll swego rodaka Arama Chaczaturiana i III Symfonię Es-dur „Eroikę” Ludwiga van Beethovena. Partię solową w Koncercie Chaczaturiana grała Joanna Konarzewska, na co dzień koncertmistrzyni naszej Filharmonii.
Ten piątkowy wieczór przyniósł mi trzy odkrycia i jedną konstatację. Odkrycie pierwsze: nie przypuszczałam, przyznaję się, że przy pierwszym pulpicie naszej orkiestry zasiada tak wyborna skrzypaczka, która w pełni sprostała wymogom trudnego technicznie dzieła, ukazując wirtuozowski pazur i głębokie zrozumienie niełatwej jego warstwy muzycznej.
Odkrycie drugie: nigdy dotąd nie słyszałam w Koncercie skrzypcowym Chaczaturiana tak wyraźnych wpływów Orientu. Można rzec że pod ormiańską batutą, a raczej ręką (Sergey Smbatian nie używa batuty) otrzymaliśmy wręcz wzorcową interpretację utworu Chaczaturiana. Znane jest powiedzenie, że w muzyce najważniejsze jest to, co między nutami. Otóż tym razem „między nutami” działo się wiele. Olbrzymia emocja, falowanie dynamiki, pokreślenie melizmatyki, ciekawe operowanie czasem muzycznym, wszystko to sprawiło, że ta interpretacja Koncertu skrzypcowego Chaczaturiana była prawdziwą kreacją artystyczną i na długo pozostanie w pamięci.
Odkrycie trzecie: „Eroica” Beethovena jakiej dotąd jeszcze nie słyszałam. Sergey Smbatian wydobył z muzyki Beethovena olbrzymią energię kontrolowaną jednak przez klasyczny ład. Rozpiętość i zmienność dynamiczna stosowana przez dyrygenta u niektórych słuchaczy budziła sprzeciw. Ale była tak konsekwentna i tak uzasadniona pięknie i mądrze prowadzoną narracją muzyczną, że w pełni ją akceptowałam. Oprócz wiedzy muzycznej, wrażliwości i temperamentu Sergey Smbatian ma bowiem charyzmę która skupia bez reszty uwagę zarówno muzyków świetnie odczytujących jego intencje i stanowiących z nim jedność, jak i słuchaczy. Dawno nie byłam świadkiem takiej ciszy, jaka panowała na piątkowym koncercie. W wypełnionej po brzegi sali nie czuło się najmniejszego ruchu. Publiczność została zahipnotyzowana muzyką.
A konstatacja? Drodzy Państwo, mamy w Krakowie wyśmienitą orkiestrę. Po emocjach jubileuszowego tygodnia dać taki koncert, to nie lada sztuka. Mówi się wprawdzie że nie ma złych orkiestr, są tylko źli dyrygenci i jest w tym powiedzeniu wiele prawdy. Ale w piątek świetny dyrygent spotkał się z wyborną orkiestrą. Rezultat był wspaniały. Oby tak dalej!
Bardzo interesujące spostrzeżenia o czasie muzycznym i orientalnym zdobnictwie. Byłem na tym koncercie, lecz pewne szczegóły umknęły mojej uwadze. Na przykład, że p. Sarkis Smbatian dyrygował bez batuty.