I znów pełna sala Filharmonii! To cieszy nie tylko dziś. To dobry prognostyk na przyszłość. Wskazuje że gdy wreszcie doczekamy się nowej, dużej sali koncertowej w naszym mieście (sala ICE jest audytoryjna a nie koncertowa), będzie miał kto ją zapełnić. Jestem też pewna, że będzie czego w niej słuchać. Tego także dowiódł wczoraszy koncert.
W niedzielę w sali Filharmonii Sinfoniettę Cracovię poprowadziła Soyoung Yoon grając z nią „Cztery pory roku” Antonia Vivaldiego i „Cuatro estaciones porteñas” Astora Piazzolli. Koreańska artystka, laureatka znaczących międzynarodowych konkursów, w tym Konkursu im. Wieniawskiego w Poznaniu (2011 rok), zawsze budziła zachwyt swą sztuką. Podobnie było wczoraj. „Pory roku” Vivaldiego zabrzmiały w jej interpretacji porywająco i świeżo. Być może zwolennicy historycznego wykonawstwa kręciliby nosami na rodzaj stosowanej ekspresji, sposób frazowania itp. itd. Ale to nie miało wczoraj znaczenia wobec urody tej interpretacji i pasji do muzyki jaką była ona przesycona. O samym warsztacie artystki nic nie mówię, bo to non plus ultra.
Po przerwie Soyoung Yoon zmieniła się nie do poznania. Na estradzie zamiast artystki w wieczorowej sukni (pięknej!) stanął ze skrzypcami argentyński tancerz tanga w czarnym stroju rozjaśnionym czerwonym kwiatem czy pomponem przypiętym do pasa i poprowadził nas w świat muzyki Astora Piazzolli. Skrzypaczka uchodząca za najlepszą interpretatorkę jego „Cuatro estaciones porteñas” stworzyła prawdziwy teatr muzyczny o olbrzymiej temperaturze emocjonalnej. A Sinfonietta Cracovia współgrała z nią wyśmienicie. Nic więc dziwnego, że owacja była na stojąco. Na bis usłyszeliśmy zagrane wraz z Sinfoniettą Cracovią „Liber tango” Piazzolli, a na koniec artystka powróciła w świat skrzypcowej klasyki grając jeden z Kaprysów Henryka Wieniawskiego. I to też było prawdziwe mistrzostwo!
Mała poprawka. Sinfonietta Cracovia przeprowadzi się do własnej sali koncertowej, współdzielonej z Capella Cracoviensis, czyli miejskiego Centrum Muzyki w Cichym Kąciku. I to już niebawem.
Miejmy nadzieję że niebawem. Ale w Centrum Muzyki będzie właśnie duża sala koncertowa. I dobrze, że znajda się melomani by ją wypełnić.
Ciekawy blog, świetna odskocznia od tego co wypisuje się masowo (o dzieciach, kotach, muzyce nazbyt popularnej) Poczytałam z radością i jeszcze zamierzam tu wrócić.
Dziękuję, zapraszam.