SINFONIA IUVENTUS

I znów Mahler, i znów bardo dobrzy wykonawcy, i znów owacja na stojąco. Tym razem za sprawą Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus im. J. Semkowa i prowadzącego ją węgierskiego dyrygenta Gábora Hollerunga, a także Małgorzaty Pańko-Edery (alt), Chóru Żeńskiego Filharmonii Krakowskiej (przygotowanie Piotr Piwko) i Ukraińskiego Chóru Dziecięcego Filharmonii Krakowskiej (przygotowanie Ilena Yatskulyntes). Artyści prezentowali wczoraj III Symfonię d-moll Gustava Mahlera.
Zbudowanie ciągłości dramatycznej najdłuższej z mahlerowskich symfonii jest zadaniem trudnym, bo to sześć obrazów muzycznych malowanych diametralnie różnymi środkami. Gábor Hollerung tę trudność pokonał, choć nie ułatwił sobie zadania pozwalając publiczności bić brawo po efektownych finałach pierwszej i trzeciej części dzieła. Były to niewątpliwie chwile odpoczynku dla wykonawców, ale napięcie wśród słuchaczy częściowo gasło i trzeba było budować je od podstaw. Na szczęście wszyscy wykonawcy – bardzo dobrzy – potrafili z sukcesem tego dokonać.
Sinfonia Iuventus to świetny zespół. Można to było poczuć od idealnego początkowego unisonu waltorni. Bardzo dobre rzemiosło (to starannie wyselekcjonowani muzycy) łączy się w nim z młodzieńczą pasją (w orkiestrze gra się do trzydziestki). Stwarza do bardzo dobre warunki do artystycznego współdziałania i tworzenia z wykonywanych dzieł prawdziwych kreacji. Głos Małgorzaty Pańko-Eredy jest prawdziwie „mahlerowski”, a wrażliwość śpiewaczki pozwoliła jej wznieść się na wyżyny artyzmu w interpretacji IV części dzieła. No i jak zwykle niezawodne filharmoniczne chóry. To było piękne, poruszające wykonanie. Niewątpliwie mniej mistyczne niż Mahler słuchany dzień wcześniej, ale idea III Symfonii jest inna niż Symfonii „Zmartwychwstanie”.
Kolejna symfonia Mahlera, tym razem siódma, czeka nas 16 czerwca. Przyda się trochę odpoczynku od tak potężnych napięć emocjonalnych.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*