Piątkowy koncert w Filharmonii Krakowskiej był wyjątkowy za sprawą Alexandre’a Da Costy, kanadyjskiego wirtuoza skrzypiec i dyrygenta. Jego sugestią był program wieczoru łączącą różne gatunki muzyki. Na początek usłyszeliśmy słynną Chaconne g-moll Tomasa Vitalego w wirtuozowskiej i bogatej harmonicznie transkrypcji na skrzypce i orkiestrę Chiassona i Da Costy, potem zabrzmiała II Symfonia D-dur Ludwiga van Beethovena. Po przerwie usłyszeliśmy Trzy utwory z „Listy Schindlera” Johna Williamsa w wersji na skrzypce i orkiestrę, a wieczór zakończył poemat symfoniczny „Don Juan” Richarda Straussa.
Alexandre Da Costa wystąpił w podwójnej roli: solisty prowadzącego jednocześnie orkiestrę. Wspaniały warsztat i równie wielka wrażliwość muzyczna pozwoliły mu się spełnić w obu tych rolach ku zadowoleniu słuchaczy. Artysta miał wspaniały kontakt z muzykami orkiestry, te prezentacje były ich wspólną kreacją. Chaconne g-moll w ich interpretacji wręcz porażała ekspresją. Muzyka do „Listy Schindlera” przykuwała uwagę skupieniem i intymną emocją. Nieco zaskoczyła słuchaczy Symfonia D-dur Beethovena dyrygowana nie batutą lecz smyczkiem. Alexandre Da Costa stojąc na dyrygenckim podium prowadził Symfonię grając jednocześnie partię I skrzypiec. Nadało to muzyce Beethovena żywość i energię typową dla zespołów kameralnych. Było w tej interpretacji wiele piękna. Urocze było np. Larghetto utrzymane chwilami jeszcze w duchu mozartowskim. Wolałabym jednocześnie nieco spokojniejsze tempa Scherza i Finału.
Dla mnie clou tego wieczoru była prezentacja Straussowskiego „Don Juana”. Tym razem Alexandre Da Costa posłużył się batutą. Stworzył piękną opowieść muzyczną dbając o każdy szczegół straussowskiej partytury. Były w tej opowieści i wielkie dramatyczne kulminacje, i intymna delikatność, potężna witalność i smutek odchodzenia. Filharmoniczna orkiestra pod batutą kanadyjskiego gościa wzniosła się na wyżyny muzycznego kunsztu. Ta prezentacja pozostanie w pamięci, szczególnie piękne solo obojowe Kamila Kuca i szlachetny w barwie idealny unison czterech waltorni. Chciało się w tej wspaniałej późnoromantycznej atmosferze jak najdłużej pozostać. Ale Alexandre Da Costa postanowił zmienić nastrój i na bis powrócił do Beethovena prezentując własne opracowanie na skrzypce i orkiestrę miniaturę „Dla Elizy”. Była to muzyczna wycieczka poprzez style i epoki. Opracowanie było świetne, pełne muzycznego dowcipu. Ja wolałabym jednak pozostać w aurze „Don Juana”. Rozmawialiśmy na ten temat w czasie sobotniego Dyskusyjnego Klubu Muzycznego który jak zwykle prowadziła Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz, a którego gościem był kanadyjski Maestro. I była to rozmowa szalenie ciekawa i pozwalająca nieco inaczej niż zazwyczaj spojrzeć na relacje pomiędzy dyrygentem, orkiestrą i słuchaczami.
Dodaj komentarz