WIELKIE WYDARZENIE

U schyłku sezonu wielkie wydarzenie artystyczne. Koncert po którym nie chce się wychodzić z sali, czuje się jak po ożywczej kąpieli, wymienia się wrażenia ze znajomymi. Tak było w piątek po wysłuchaniu II Symfonii „Zmartwychwstanie” Gustawa Mahlera w interpretacji Antoniego Wita, który poprowadził orkiestrę i chór (przygotowanie Piotr Piwko) naszej Filharmonii. Partie solowe śpiewały Izabela Matuła – sopran i Anna Bernacka – alt.
Wielokroć słuchałam II Symfonii, zastanawiałam się wczoraj na czym polegała inność, doskonałość tej interpretacji. Na pierwszym miejscu postawiłabym świetną konstrukcję dramatyczną dzieła odczytanego jako całość, bez wyraźnego oddzielenia pierwszej części, choć tego życzył sobie kompozytor. Jak widać, nie zawsze trzeba liczyć się ze zdaniem twórcy. Po drugie, Antoni Wit budując wspaniałe kulminacje, operując ogromną rozpiętością dynamiki, nie zgubił intymności, kameralności dzieła. Potężne dzieło pod jego ręką było przejrzyste, każdy jego szczegół był dosłuchany i wypieszczony. Była w tej interpretacji groza śmierci i radość wiary w zmartwychwstanie, pogoda zwykłego życia zmieszana z towarzyszącą mu goryczą. Tragedia i zabawa. Ot, cały Mahler…
A przy doskonałości interpretacji doskonałość wykonawcza. Zespoły filharmoniczne są w bardzo dobrej formie. Tylko z dobrym zespołem Antoni Wit mógł tak zrealizować swą wizję „Zmartwychwstania”. Te delikatne, na granicy słyszalności ale nośne smyczki, szlachetne brzmienie instrumentów dętych… No i jakże ważne głosy solowe… Przyznam się, że widząc gdzie Antoni Wit umieścił solistki (pomiędzy orkiestrą i chórem), bałam się czy przebiją się przez orkiestrę. Niepotrzebnie… Obie panie obdarzone pięknymi w barwie, mocnymi głosami ujmowały wrażliwością muzyczną, sposobem budowania napięcia. W piątek słuchacz po prostu zanurzał się w muzyce. I to było piękne!

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*